czwartek, 25 października 2012

V




Rozdział IV



Z każdą sekundą nasze twarze były coraz bliżej siebie. W pewnym momencie poczułam jakąś kropelkę na swoim nosie. 
-Chyba zaczyna padać. - stwierdziłam odwracając głowę w drugą stronę. 
Cały czar prysł, magia chwili zniknęła. Podniosłam się, a w dłonie złapałam kurtkę Pita, po czym podałam mu ją. 
-Weź ją. - spojrzał na mnie. - Będzie Ci zimno. - dodał zakrywając kurtką moje ramiona.
-Ale ty zmarzniesz i będziesz chory. - zaprotestowałam, ale Pit zrobił minę w stylu kotka ze Shreka, więc nie szło mu odmówić. 
Zaczęło padać, z minuty na minutę spadało więcej kropel deszczu z nieba. Szliśmy alejką parkową, ale Piotrek w pewnym momencie zatrzymał się i złapał mnie za dłoń.
-Aniu... - usłyszałam jego cichy, spokojny i opanowany głos. 
-Słucham Cię ? - spojrzałam na niego pytająco, ale ten nie odpowiedział. Trzymając moją dłoń obrócił mnie w swoją stronę, przyciągnął bliżej siebie. Jedną dłoń ułożył na moim biodrze , a drugą odgarnął mokry kosmyk moich włosów z twarzy spoglądając mi głęboko w oczy. Zbliżył swoją twarz do mojej. Wiedziałam do czego to zmierza.
-Nie, ja nie mogę. - odwróciłam wzrok w inną stronę, a głowę spuściłam w dół. - Przepraszam Cię. - dodałam po chwili. 
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem był tego robić. - zabrał swoją dłoń z mojego ciała, podniósł delikatnie moją głowę w górę i spojrzał mi w oczy. Było widać w nich smutek, wielki smutek. - Przepraszam. - dodał po chwili. 
-Nie musisz mnie przepraszać. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nawet deszcz mi nie przeszkadzał, nic mi nie przeszkadzało.
-Chodźmy, bo się przeziębisz. - uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania. 


Trzydzieści minut później. 
Stanęliśmy przed wejściem do bloku. 
-Wejdziesz ? - spojrzałam na niego pytająco, po czym się uśmiechnęłam.
-Nie, nie będę zawracał ci głowy. - Piter uśmiechnął się sztucznie. Poznałam po wyrazie jego twarzy, że był to sztuczny uśmiech, nie szczery. 
-Piotrek.. - spojrzałam mu w oczy.
-Nie, nie mów nic. - nie pozwolił mi dokończyć zdania. - Ja już pójdę. - pocałował mnie w czoło, odwrócił się i odszedł. 
Do moich oczu zaczęły napływać łzy, wiedziałam, że uraziłam go nie pozwalając mu się pocałować. 
Po chwili odwróciłam się, otworzyłam drzwi i weszłam do bloku. Usiadłam na schodach, a łzy zaczęły spływać mi po policzku. Drzwi od klatki otworzyły się, a ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stanął Nowakowski. Podszedł do mnie i klękną przede mną wycierając łzy z moich policzków. 
-Nie płacz. - spojrzał mi w oczy. - Nie powinnaś się smucić i płakać, nie masz powodów co do tego. - uśmiechnął się. 
-Ja po prostu.. - spojrzałam mu w oczy, ale nim się obejrzałam poczułam jego usta na swoich. Poczułam się jakoś dziwnie spokojna. 
-Przepraszam. - usłyszałam jedynie to z ust Piotrka, - Przepraszam cię. - powtórzył. 
Uśmiechnęłam się tylko, a on mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ramiona napawając się zapachem jego perfum. Cichy wstał, podał mi rękę, a ja łapiąc ją podniosłam się. Wyszliśmy po schodach, otworzyłam drzwi i weszliśmy do mieszkania. 
-Może napijesz się czegoś ? - spojrzałam na niego wieszając kurtkę na wieszak. 
-Hm.. Jeżeli już proponujesz to niech będzie herbata. - zaśmiał się.
Nalałam wody do czajnika , do szklanek włożyłam dwie asensje i zaprosiłam Piotrka do swojego pokoju. Ten wszedł, rozejrzał się i usiadł na fotelu przy stole. 
-Przebiorę się i wracam. - uśmiechnęłam się i wyjęłam z szafki jakieś spodenki i koszulkę. Weszłam do łazienki, wysuszyłam włosy, przebrałam się, a wychodząc z łazienki wzięłam herbatę i cukier. Weszłam do pokoju i ułożyłam szklanki na stole podsuwając przy tym jedną do Piotrka. 
-Proszę bardzo. - uśmiechnęłam się i usiadłam po turecku na łóżku. 
-Dlaczego akurat Rzeszów ? - spojrzał na mnie pytająco i zrobił łyk herbaty. 
-Wiesz, sama nie wiem. - uśmiechnęłam się spoglądając na niego. - Może i dlatego, że ten uniwersytet najbardziej mi pasował, albo ze względu na to, że mój ojciec tutaj studiował, sama nie wiem. - zaśmiałam się. 
-Twój ojciec ? On cię namówił na Rzeszów, tak ? - wstał i usiadł obok mnie.
-Tak, tak jakby. - uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Coś się stało ? Dlaczego nagle zniknął Twój uśmiech, coś nie tak powiedziałem ? - spojrzał niepewnie w moją stronę, podniosłam się i stanęłam przy komodzie biorąc w dłoń stojące tam zdjęcie.
-Po prostu.. Mój ojciec.. - ucięłam, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz