Rozdział
19
-A co, jeżeli on.. – nie potrafiłam wypowiedzieć
tego słowa.
-Nic mu nie będzie. – Igła spojrzał na mnie i
objął mnie. – Wszystko będzie dobrze. – pocałował mnie w głowę.
Wierzyłam im, przynajmniej starałam się wierzyć w
te ich słowa. Siedząc na krześle na korytarzu szpitalnym ręce opierałam na
łokciach o kolana, a głowę miałam schowaną w dłoniach, płakałam. Nie dochodziła
do mnie myśl, że Piotrkowi może się coś stać. Nie rozumiałam, dlaczego zawsze
mi się coś takiego zdarza. Może po prostu przynoszę pecha i nieszczęście ? Ale
byłam pewna, że nie chcę go stracić, przecież był dla mnie najważniejszą osobą
w życiu, przecież go kochałam. Miałam nadzieję, że to jest tylko taki głupi i
beznadziejny sen, że obudzę się następnego dnia wtulona w tors Piotrka, że
wszystko będzie dobrze. Z moich głębokich rozmyśleń wyrwał mnie ZB9.
-Chodź, zawieziemy Cię do domu, już jest późno. –
szepnął.
-Nie. – wyjęłam telefon z kieszeni spodni i
spojrzałam na zegarek. Było parę minut przed północą. – Nie chcę tam jechać,
chcę zostać tutaj, przy nim, a nie siedzieć bezczynnie w pustym domu. –
spojrzałam błagalnym wzrokiem na siatkarzy.
Zbyszek poprosił na słowo Krzyśka, odeszli kawałek
dalej. Docierały do mnie co trzecie słowa ich rozmowy, czasem nawet nie. Bartman
wyraźnie gestykulował. Uważnie się im przyglądałam, zastanawiając się o czym
oni tam rozmawiają. Po kilku minutach wrócili.
-Pojadę po Twoją przyjaciółkę. – powiedział Zbyszek.
-A ja w tym czasie zostanę z Tobą. – Igła się
delikatnie uśmiechnął i usiadł obok mnie.
-Dziękuję. – położyłam głowę na ramieniu
Ignaczaka, a Zbyszek w tym momencie wyszedł.
-Powiedz mi, że to tylko głupi sen. – spojrzałam na
siatkarza ze łzami w oczach.
-Wszystko będzie dobrze. – objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.
Położyłam głowę na jego ramieniu i wpatrywałam się
w ścianę. Obrałam sobie na niej jeden punkt, który był wyznacznikiem mojego
wzroku. W tamtej chwili wydawał mi się bardzo interesujący. Nie wiem nawet czy
minęło chociaż trzydzieści minut, a atakujący wraz z Aśką był już w szpitalu.
-Przywiozłem ją całą i zdrową. – zameldował Zbyszek.
Aśka usiadła obok mnie, a ja mocno się do niej
przytuliłam, łzy spływały mi po policzku.
-My już będziemy uciekać – przerwał panującą cisze
Igła.
-Tak, jutro mamy jeszcze trening. – dodał Zbyszek.
-Dziękuję, że siedzieliście tutaj ze mną tyle
czasu. – podniosłam się z krzesła.
-Nie masz za co nam dziękować. Piotrek jest naszym
przyjacielem, naszym siatkarskim bratem, musieliśmy tutaj być. – odparł ZB9 i
delikatnie się uśmiechnął.
Pożegnałam się z siatkarzami. Przytuliłam się do
każdego z osobna, a Ci mocno mnie przytulili i dali buziaki w policzek. Gdy
zmierzali do wyjścia powiedzieli jeszcze, żebym się nie martwiła, bo na pewno
wszystko będzie dobrze i wszystko wróci do normy.
***
Całą noc spędziłam w szpitalu pod salą, w której
leżał Piotrek. Aśka siedziała ze mną od chwili, w której przywiózł ją Bartman.
W tym momencie cieszyłam się, że wybrałam to samo miasto i tą samą uczelnie co
ona. Bynajmniej w tej trudnej sytuacji, jak i w ciężkich chwilach, które teraz
miewałam była ze mną wspierając mnie. Dawała mi otuchy nawet teraz, siedząc ze
mną w szpitalu.
Rozglądając się po korytarzu, zobaczyłam, że
lekarz robi obchód. Po jakiś dziesięciu minutach razem z pielęgniarką wszedł do
Sali, w której leżał Nowakowski. Nie wychodził z niej dobrych parę minut, ale
gdy drzwi się otworzyły wyszedł z uśmiechem na jej twarzy i podszedł do mnie.
-Pani tutaj całą noc była ? – zapytał spoglądając
na mnie.
-Tak. – odpowiedziałam. – Co z Piotrkiem ? –
pytając do moich oczu napłynęły łzy.
-Wszystko jest już dobrze. – lekarz uśmiechnął
się.
-Mogę do niego wejść ? – spojrzałam na doktora
błagalnym wzrokiem.
-On wie, że pani tutaj jest i prosił, abym
przekazał, że ma pani iść do domu. – położył dłoń na moim ramieniu.
-Ale.. – lekarz mi przerwał.
-Prosił, aby pani przyniosła mu jakieś owoce i coś
dobrego do jedzenia. – zaśmiał się.
-Dobrze, przyniosę mu coś. – uśmiechnęłam się i
wraz z Aśką wyszłam.
Godzinę później.
Wpadłam do domu, wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się. Aśka w tym czasie schowała do koszyka jakieś owoce i zrobiła
pyszne kanapki. Zjadłam coś na szybko, zamówiłam taksówkę, a gdy tylko
przyjechała wsiadłyśmy do niej i pojechałyśmy z powrotem do szpitala.
Na parkingu szpitalnym zapłaciłam kierowcy i
wysiadłyśmy kierując się w stronę budynku. Dochodząc do wejścia ujrzałam
chłopaka, dobrze mi znaną osobę. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie.
-I jak tam Twój ukochany ? – zaśmiał się ironicznie
patrząc mi prosto w oczy.
-To Ty ! – krzyknęłam. – To wszystko przez Ciebie,
wiedziałam, że to nie był przypadek ! – ponownie krzyknęłam, a po policzku
spływały mi łzy.
__________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ;)
Przepraszam, że jest taki krótki, ale brak weny. -,-
Pozdrawiam ! ;*
czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdę trochę czasu jutro i uda mi sie go napisać i dodać. ;)
UsuńPozdrawiam ! ;*
ufffff cóż za ulga :) cieszę się, że nie uśmierciłaś Pita i mam nadzieję, że jakiegoś nagłego kryzysu w czasie jego rekonwalescencji nie bd :)
OdpowiedzUsuńTego to obiecać nie mogę, jeszcze dokładnie nie wiem co będzie dalej z tym wątkiem. ;)
Usuńoh no nie mogłabyś być przecież taka okrutna ;p
UsuńDlaczego by nie ? ;D. Wredność jest fajna. ^^
Usuń