czwartek, 15 listopada 2012

26.






Rozdział 25



Siatkarz nogi wyłożył na stolik, przy czym wcześniej odsunął filiżanki na bok, aby ich nie rozbić. Ułożyłam swoją głowę na ramieniu Piotrka i wpatrywałam się w film. Tylko dlaczego Piotrek zawsze wybiera filmy, które albo są nudne albo mnie w ogóle nie interesują ?! Ale cóż, niech już sobie ogląda te swoje filmy sensacyjne czy dajmy na to science fiction. Niech już mu będzie.
-O której wychodzimy ? – zapytałam spoglądając na niego.
-Gdzieś około 23.50, w pięć minut dojedziemy. – wyszczerzył się Piotrek.
-Dojedziemy ? – spojrzałam na niego. – Chyba nie. Idziemy spacerkiem. – uśmiechnęłam się.
-No ale musimy ? – siatkarz się skrzywił.
-Tak i bez gadania mi tutaj. – musnęłam jego wargi.
Gdy tylko zbliżyła się godzina 23 postanowiliśmy się zebrać do wyjścia. Piotrek nałożył na swoje ramiona kurtkę, a ja zabrałam torebkę i płaszcz. Siatkarz spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, a ja zaśmiałam się i nałożyłam płaszcz na siebie. Zapiął mi guziki, zupełnie tak jakbym była jakimś małym dzieckiem. Na szczęście do stroju się nie przyczepił, bo przecież wyszłam w sukience, tak jak byłam ubrana na kolacji, ale co tam. Zamknęliśmy za sobą drzwi. Chcąc wrzucić klucze do torebki, Piotrek szybkim ruchem ręki wybił mi to z głowy i schował je do kieszeni swoich spodni. Wychodząc z posesji weszliśmy na wąską uliczkę. Piotrek prowadził, więc starałam się mu zaufać. Droga była straszna, a buty w których się wybrałam w tę „podróż” wcale mi tego nie ułatwiały, ale cóż. Takie życie kobiety, prawda ? Spacerkiem, w świetle księżyca i trzymając się za ręce po czterdziestu minutach doszliśmy na miejsce.
-Dlaczego nie mówiłeś, że jest tak zimno ? – spojrzałam na siatkarza.
-A mogłaś się ubrać. – zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
Nie musieliśmy długi czekać na znajomych, bo już po kilku minutach Grzesiek wraz z Aśką doczołgali się po schodach pod kościół. Spoglądając na nich ledwo co powstrzymywałam się od śmiechu. Wyglądali tak jakby przeszli jakieś tysiące kilometrów, a oni przecież weszli tylko po schodach.
-Kazała mi iść taki hektar na nogach. – powiedział zdyszany Grzesiek.
Spojrzałam znacząco na Aśkę i razem zaśmiałyśmy się, a chłopaki popatrzyli na nas jak na jakieś puste blondynki. Widząc ich spojrzenia typu „what te fuck” ponownie się zaśmiałyśmy. Po jakiś dobrych pięciu minutach śmiechu Panowie mieli już dość i Piotrek wziął mnie na bok, abym się uspokoiła. W tej chwili też Grzesiek rozmawiał z Aśką.
-Nawet pod kościołem nie potrafisz się zachować . – skrzywił się Piotrek.
-No weź, przepraszam. – wyszczerzyłam się i musnęłam jego wargi.
Złapał mnie za rękę i weszliśmy do kościoła, ale najpierw zostałam uprzedzona o tym, że usiądziemy w innej ławce niż Grzesiek z Aśką. Przytaknęłam niechętnie głowa i usiedliśmy do ławki. Równo o północy zaczęła się Pasterka. Pierwszy raz odkąd zamieszkałam w Rzeszowie zawitałam do tego kościoła. I muszę przyznać, że był bardzo piękny. Nawet msza mi się spodobała, była taka inna. Zupełnie różniła się od tej w mojej miejscowości. Ale to było świadome, przecież nie wszędzie jest tak samo. Parę minut przed godziną 3 msza się skończyła i wyszliśmy z kościoła. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

***

Obudziłam się o 10. To był ten dzień. Dzień, w którym miałam poznać rodzinę Piotrka. Okropnie się bałam, choć sama nie wiedziałam dlaczego tak. Bezszelestnie wymknęłam się z łóżka, weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. O 13 mieliśmy wyjechać, więc obudziłam Piotrka. Ten przetarł oczy i niechętnie się podniósł. On poszedł do łazienki, a ja zeszłam na dół i przygotowałam coś na śniadanie. Spokojnie zjedliśmy, wypiliśmy kawę i posprzątaliśmy.
-Gotowa ? – spojrzał na mnie uśmiechając się.
-Jeszcze tylko zrobię coś z włosami. – uśmiechnęłam się i szybko pobiegłam do łazienki, gdzie spięłam włosy.
Wyszliśmy z domu i weszliśmy do samochodu. Ruszyliśmy w drogę. Rodzice Piotrka mieli nas oczekiwać około godziny 16, więc spieszyć się nie spieszyliśmy. Cała droga była dziwna. Nawet nic się nie odzywałam tylko wpatrywałam się w okno. Piotrek chyba to zauważył, bo zatrzymał samochód na poboczu.
-Co się stało? – spojrzał na mnie odpinając pasy.
-Nic, nic. – na mojej twarzy wymalował się sztuczny uśmiech.
-Przecież widzę. – położył dłoń na moim kolanie.
-Po prostu.. – westchnęłam. – Po prostu boję się. – dodałam spoglądając mu w oczy.
-Czego ? Moich rodziców ? – zaśmiał się. – Przecież nic Ci nie zrobią. – musnął wargami mój policzek.
-Boję się, że nie spodobam się im, że mieli inne oczekiwania względem mnie, że będą zdania iż nie pasuję do Ciebie. Po prostu boję się tego wszystkiego. – spuściłam głowę w dół.
-Ej.. – złapał delikatnie mój podbródek i uniósł głowę ku górze. – Nie myśl tak. Nie interesuje mnie ich zdanie. Kocham Ciebie i to się nie zmieni, a jeżeli im się to nie podoba, to już naprawdę nie jest mój problem. – uśmiechnął się delikatnie.
-Jedźmy już. – pocałowałam go delikatnie.
Ponownie ruszyliśmy w drogę do rodziców Piotrka. Minęła trochę w luźniejszej atmosferze, ale siatkarz chyba wiedział, że jego żarty nic nie pomogą tutaj. Na miejsce dotarliśmy przed godziną 16. Wyszliśmy z samochodu i zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła jakaś kobieta i rzuciła się Piotrkowi na szyję.
-Ty to chyba Ania. – kobieta uśmiechnęła się.
-Tak. – delikatnie się uśmiechnęłam. – Miło mi panią poznać. – wysunęłam ku niej dłoń.
-Ja jestem Natalia, kiedyś byłam niania małego Piotrusia. – zaśmiała się i uścisnęła moją dłoń.
Weszliśmy do środka, a kobieta zaprowadziła nas do salonu. Tam już czekali rodzice Nowakowskiego, ale nie tylko oni..



___________________________________
Coś naskrobałam i jest. ;)
Zapraszam również tutaj:


2 komentarze:

  1. O proszę, ciekawe kto jeszcze tam czeka? ;>
    Zmotoryzowani mężczyźni, nawet kawałka przejść nie mogą! :D
    Rozdział świetny,
    pozdrawiam. ;-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. ;)
      I również pozdrawiam. ;D ;***

      Usuń