Rozdział
37
Ku mojemu zaskoczeniu mama całkiem dobrze
zareagowała na wiadomość, że znów jestem z Piotrkiem. Oczekiwałam całkiem innej
reakcji, ale to pewnie dlatego, że widziała moją radość w oczach, moją
uśmiechniętą i szczęśliwą twarz. Piotrek zaprowadził moją mamę do jadalni.
Odsunął jej krzesło, po czym usiadła i wraz z nią podsunął krzesło bliżej
stołu. Usiadł obok swojego nakrycia, a ja poszłam po dzbanek z wodą do obiadu.
Postawiłam go na stole i usiadłam na swoim miejscu. Spojrzałam na mamę, a ta
pokiwała twierdząco głową. Nałożyłam na jej talerz omleta, tak też zrobiłam z
dwoma pozostałymi talerzami.
-Smacznego. – uśmiechnęłam się.
Odpowiedzi nie usłyszałam ani od Piotrka, ani od
mamy, bo zabrali się za jedzenie. Widocznie im smakowało, bo połykali kawałki
omleta w prędkości światła i po chwili ich talerze były już puste, a ja nie
zjadłam nawet połowy.
-Córeczko, ale jeżeli nie chcesz już to oddaj
Piotrkowi. – mama uśmiechnęła się. – Popatrz jak on mizernie wygląda.
Słysząc te słowa zaczęłam się śmiać, a Piotrek
tylko na mnie spojrzał z tą swoją miną poważnego gracza z jaką zawsze jest na
boisku.
-Mamo, on nie wygląda mizernie, bo jest sportowcem.
– uśmiechnęłam się.
-Sportowiec sportowcem, ale chudziutki to on jest.
– Monika zmierzyła go wzrokiem.
Stwierdziłam, że nie będę prowadzić dalej tej
konwersacji. Spokojnie dokończyłam obiad. Nowakowski zaprosił moją mamę do
salonu, a ja spokojnie posprzątałam po obiedzie wkładając wszystkie brudne
naczynia do zmywarki. Kiedy wszystko ze stołu w jadalni przeniosłam do kuchni
wróciłam do chłopaka i mamy. Usiadłam obok siatkarza na kanapie, a ten zarzucił
swoją rękę na moje ramię. Monika uważnie nam się przyglądała.
-To na kiedy planujecie ślub ? – spojrzała na
Piotrka.
-Maaaamo. – spojrzałam na nią. – To, że jesteśmy
parą nie znaczy, że od razu będziemy brali ślub, prawda ?
-Oczywiście, że mamy w planach, ale jeszcze nie
wiemy kiedy. – Piotrek wyszczerzył się.
Spojrzałam pytającym wzrokiem na Nowakowskiego. On
musnął mój policzek delikatnie mnie obejmując. Położyłam głowę na jego ramieniu
i spojrzałam na zegarem. Czas mijał dość szybko, bo wybijała godzina osiemnasta
trzydzieści.
-Mamo, musisz już chyba iść. – spojrzałam znacząco
na mamę.
-Tak. – kobieta spojrzała na zegarek. – Późno się
zrobiło i trochę się zasiedziałam.
Podnieśliśmy nasze szanowne cztery litery i wraz z
Nowakowskim odprowadziłam mamę do drzwi. Siatkarz podał jej płaszcz, który
nałożył na jej ramiona, a ja złapałam jej torebkę i podałam. Pożegnałam się z
Moniką, to samo zrobił Piotrek. Dali sobie po buziaku w policzek, nie ukrywając
bardzo mnie to zdziwiło, bo rzadko kiedy zdarzało się, aby moja mama
akceptowała tak po prostu moich chłopaków. Piotrek jeszcze zaproponował
odwiezienie do hotelu, ale stanowczo zaprotestowała mówiąc, że taksówka przyjedzie
po nią. Otworzyliśmy drzwi, a na podjazd podjechała taksówka. Mama jeszcze raz
się z nami pożegnała. Gdy samochód odjechał weszliśmy do domu zamykając drzwi.
Siatkarz objął mnie od tyłu.
-Masz bardzo miłą mamę. – szepnął mi do ucha.
-Jaaaaasne, z której strony ? – przekręciłam głowę
w jego stronę.
-Zaakceptowała mnie. – wyszczerzył się.
-Nie bądź taki pewny, po niej można się
wszystkiego spodziewać. – wytknęłam w jego stronę język.
Siatkarz odwrócił mnie w swoją stronę, przywarł
moje ciało do ściany, a dłonie ułożył na ścianie nad moimi ramionami. Pochylił
się przybliżając swoją twarz do mojej. Jego serce biło nierównomiernym rytmem,
podobnie do mojego. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a ja
przegryzłam dolną wargę spoglądając na jego twarz. Patrzyłam na każda część
jego twarzy począwszy od oczu, a skończywszy na ustach. Nowakowskiego chyba to
rozbawiło bo cichutko, ale dla mnie dosłyszalnie się zaśmiał. Wpił się w moje
usta czule je całując. Po kilku minutach oderwałam się od jego ust i delikatnie
się uśmiechnęłam.
-A co do propozycji Twojej mamy.. – siatkarz uśmiechnął
się. – Nie chciałabyś mieć za męża takiego przystojnego chłopaka jakim ja
jestem ? – poruszał zabawnie brwiami.
Z mojej twarzy mimowolnie zniknął uśmiech.
Zabrałam jedną jego rękę znad mojego ramienia i odeszłam w głąb mieszkania.
Weszłam do kuchni i z lodówki wyjęłam sok pomarańczowy. Napiłam się z kartonu. Piotrek
wszedł zaraz za mną, a ja tylko go ominęłam i ruszyłam w stronę schodów.
-Co znowu powiedziałem nie tak ? – usłyszałam wchodząc
na piętro.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową i weszłam do
sypialni. Zabierając pidżamę z łóżka weszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i
spoglądając do lusterka otarłam z policzka łzę, która po nim mimowolnie
spłynęła. Od niechcenia wzięłam szybki prysznic. Opuszczając kabinę zakręciłam
wodę. Ciało otarłam ręcznikiem i nałożyłam na nie pidżamę. Włosy wysuszyłam, po
czym spięłam je w koka. Westchnęłam i opuściłam łazienkę. Zaraz po wyjściu położyłam
się na łóżku okrywając ciało kołdrą. Słysząc jak drzwi się uchylają przymknęłam
powieki udając, że śpię. Siatkarz wyraźnie w to uwierzył, bo od razu skierował
się do łazienki. Nie patrząc na zegarek stwierdziłam, że po dobrych dziesięciu
minutach z niej wyszedł, bo poczułam jak ułożył się obok mnie.
-Przepraszam. – szepnął mi do ucha i pocałował we
włosy.
Nie zareagowałam. Po chwili zasnęłam już na dobre.
***
Obudziłam się o godzinie 9. Nawet się wyspałam,
przecież wczoraj poszłam szybko spać, o wiele za szybko. Ale cóż, tak wyszło. Piotrka
już nie było w łóżku. Przetarłam oczy i usiadłam po turecku. Westchnęłam tylko,
bo wiedziałam, że dzisiaj czeka mnie ciężka rozmowa. Wiedziałam, że Piotrek nie
odpuści tej swojej rozmowie o naszym ślubie. Ale swoją drogą po co mu to było?
Przecież bez tego też było dobrze. Kochaliśmy siebie nawzajem, a gdy tylko
usłyszał głupie gadanie mojej matki od razu zabrało mu się na planowanie
naszego małżeństwa. Rozumiem, że dla niego ważne jest powiedzenie tego
sakramentalnego „tak”, ale jest za wcześnie, o wiele za wcześnie. Opuściłam
łóżko i zabierając rzeczy z garderoby weszłam do łazienki. Przemyłam twarz,
ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż, po czym spięłam włosy w kłosa. Wyszłam
z łazienki, pidżamę położyłam na łóżku, które zaścieliłam. Przejechałam po
ułożonej pościeli dłonią i uśmiechnęłam się do siebie. Wyszłam z pokoju i
schodami zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie w salonie. Do ręki wzięłam pilota
i włączyłam telewizor. Pstrykałam z kanału na kanał, ale jak na złość nie
leciało nic ciekawego. Akurat do salonu wszedł Piotrek. Usiadł obok mnie i
pocałował w policzek.
-Nie powinieneś być na treningu ? – spojrzałam na
niego.
-Trening mam na 14. – delikatnie się uśmiechnął. –
Musimy chyba porozmawiać, nie sądzisz ?
Nie zareagowałam. Podniosłam się i poszłam do
kuchni. Z półki wyjęłam szklankę, a z lodówki sok pomarańczowy. Z kartonu
przelałam do szklanki i ponownie opakowanie z sokiem włożyłam do lodówki.
Piotrek stanął w drzwiach.
-Dlaczego wczoraj tak zareagowałaś ? – spojrzał na
mnie opierając się o framugę drzwi.
-Dlaczego ? – zapytałam retorycznie. – Nasłuchałeś
się głupiego gadania mojej matki i nagle zacząłeś pieprzyć jakieś farmazony.
-Głupiego gadania ? – zdziwił się. – To źle, że
Twoja mama mnie zaakceptowała ?
-Nie, cieszę się, naprawdę. Ale po co od razu
poruszasz temat ślubu jak ona wychodzi ? Źle Ci jest ze mną? Potrzebujesz tego
głupiego błogosławieństwa ?
-Aniu, to nie jest tak. – przerwałam mu.
-Jak nie jest tak ? Jeżeli nie tak to jak ?
Zrozum, że jesteśmy ze sobą kilka miesięcy, w dodatku z przerwami, dobrze o tym
wiesz. Jestem młoda, chcę poczuć życie. Rozumiem, że Ty chcesz stanąć przed
ołtarzem, ale ja nie jestem na to gotowa, uszanuj to, a jeżeli nie potrafisz to
poszukaj sobie kogoś innego. – krzyknęłam.
-Rozumiem Cię, ale jak każdy mam swoje marzenia.
Chcę mieć żonę, dzieci i chcę być z nimi szczęśliwy. – szepnął podchodząc do
mnie.
-Ja też chcę mieć szczęśliwą rodzinę. Przecież nie
powiedziałam, że nie. Jednak nie jestem jeszcze na to gotowa. Albo to
zrozumiesz, albo nie masz do mnie szacunku. – odsunęłam się od niego.
-Mam do Ciebie szacunek. – złapał mnie za dłonie i
spojrzał w moje oczy. – I chcę mieć szczęśliwą rodzinę z Tobą.
-Ale ja jeszcze nie jestem na to gotowa, dotrze to
w końcu do Ciebie czy nie ?! – krzyknęłam wyrywając swoje dłonie z jego i
opuściłam kuchnię.
-Gołąbeczki, chyba nigdy nie nauczycie się zamykać
drzwi. – usłyszałam śmiech.
Nie reagując weszłam schodami na górę, otworzyłam
drzwi od sypialni i weszłam do środka, po czym trzasnęłam nimi.
____________________________________________
Mam nadzieję, że długość ponownie Was zadowala. ;>
ehhh no znowu gmatwasz :(
OdpowiedzUsuńMusi być jakoś tak inaczej, a nie że wszystko ładnie pięknie. ;>
UsuńUuuuu, ciekawe kto tam do nich wpadł? ;>>
OdpowiedzUsuńAnka-obrażalska. :D Ale rozumiem ją. ♥
Czekam na następny rozdział i pozdraawiam! ;-**
No baaa. ;D. Ktoś musi się obrażać. ;d
UsuńGorąco pozdrawiam ! ;***
Jak zwykle coś się dzieje haha :D
OdpowiedzUsuńjuż to ci mówiłam,ale powtórzę, JESTĘ FANĘ tego opowiadania ;*
No bo ja nie lubię jak jest tak ładnie poukładane, ej. ;D
UsuńA dziękuję bardzo, dziękuję. ;*