poniedziałek, 3 grudnia 2012

44.





Rozdział 43



-Miło mi, ja jestem Anna Majchrzak. – uścisnęłam dłoń pacjenta.
-Nie dość, że piękna to jeszcze piękne imię. – siatkarz wyszczerzył się. – Może któregoś wieczoru się umówimy ?
-Przykro mi, ale z pacjentami się nie umawiam. – delikatnie się uśmiechnęłam i spojrzałam w kartę badań. – Za chwilę przyjdzie po Pana pielęgniarka i zabierze na prześwietlenie. Jeżeli wszystko będzie dobrze to nie widzę podstaw, aby został Pan tutaj na dłużej.
Uśmiechnęłam się do pacjenta i opuściłam salę. Podeszłam do pielęgniarki i takim swoim łamanym niemieckim poinstruowałam ją co ma zrobić. No co, przecież nie wiedziałam o tym, że kiedyś będę pracować w szpitalu niemieckim.. W sumie to nie pracować, a mieć staż, ale mniejsza. Po jakiejś godzinie do pokoju lekarskiego przyszła pielęgniarka ze zdjęciem. Podziękowałam i zabierając ze sobą zdjęcie podeszłam do doktora. Skonsultowałam się z nim i potwierdził moje przewidywania. Pacjent mógł zostać wypisany do domu. Jeszcze chwilę porozmawiałam ze swoim opiekunem i podziękowałam mu za konsultację. Odłożyłam zdjęcie na stolik i wyszłam z pokoju lekarskiego. Z delikatnym uśmiechem weszłam do sali, w której leżał siatkarz.
-Mam dobrą wiadomość. – uśmiechnęłam się.
-Taaak ? – spojrzał na mnie. – Umówi się Pani ze mną ?
-Nie. – zaśmiałam się. – Wypisujemy Pana do domu.
-Czyli jak nie będę pacjentem to umówi się Pani ze mną ? – wyszczerzył się.
Tylko się zaśmiałam i pokiwałam z politowaniem głową i opuściłam salę. W pokoju lekarskim przygotowałam wypis, po który przyszedł uśmiechnięty siatkarz. Oddałam mu kartkę i życzyłam powodzenia we wracaniu do formy.
-Spisała się dzisiaj Pani. – doktor uśmiechnął się. – Na dzisiaj ma Pani wolne. Proszę spokojnie wrócić do domu i widzimy się jutro o 9, tak ?
Kiwnęłam twierdząco głową i odwieszając fartuch zabrałam swój płaszcz, który nałożyłam na ramiona. Zabrałam jeszcze torebkę i sięgając do niej po klucze wyszłam ze szpitala.
-O proszę, nawet nie musiałem długo czekać. – przede mną staną Simon.
-Pan sobie nie odpuści, prawda ? – cicho zaśmiałam się.
-Nie. – pokiwał twierdząco głową. – I nie „pan”, bo aż tak stary nie jestem.
Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę samochodu. Siatkarz szedł obok mnie. Spojrzałam na niego, a ten uśmiechnął się szeroko. Podeszłam do swojego Audi. Chciałam otworzyć drzwi, ale oczywiście nie udami mi się, bo ten oto Pan przeszkodził mi.
-Może oprowadzę Cię po Berlinie ? – spojrzał na mnie.
-Jak się zgodzę to dasz sobie spokój ? – uśmiechnęłam się.
Simon kiwnął twierdząco głową. Podałam mu swój adres i miał po mnie przyjechać  około godziny 18. Uśmiechnęłam się do niego i podałam dłoń na pożegnanie. Ten ją uchwycił w swoją i musną swoimi wargami. Pożegnał się i odszedł w swoją stronę. Westchnęłam i wsiadłam do samochodu, po czym odjechałam. Około godziny 16 byłam w mieszkaniu. Po drodze zrobiłam zakupy, żeby nie mieć pustej lodówki. Rozpakowałam torby i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ciało owinęłam ręcznikiem, to samo zrobiłam z włosami. Owinięta ręcznikiem weszłam  do sypialni i z szafy wygrzebałam ubrania. Przebrałam się i ponownie weszłam do łazienki. Tam wysuszyłam włosy, które spięłam w luźnego, ale zarazem ładnie wyglądającego koka. Postawiłam na delikatny, naturalny makijaż. Ciało spryskałam jeszcze perfumą i spoglądając w lusterko uśmiechnęłam się. Ogarnęłam trochę sypialnie, a gdy skończyłam rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam się.
-Cześć. – siatkarz wyszczerzył się.
-Wejdziesz na kawę czy od razu idziemy ? – delikatnie się uśmiechnęłam.
Siatkarz kiwnął twierdząco głową i wszedł. Zabrałam od niego skórzaną kurtkę i powiesiłam na wieszaku. Zaprowadziłam go do salonu.
-Kawa? Herbata ? – zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Sok. – uśmiechnął się. – O ile masz.
-Jedynie pomarańczowy. – zaśmiałam się.
-Mój ulubiony. – powiedzieliśmy razem.
Spojrzałam na niego, a on na mnie i zaśmialiśmy się. W kuchni do dwóch szklanek nalałam sok i przyniosłam do salonu stawiając je na stoliku. Usiadłam na skórzanym fotelu i założyłam nogę na nogę. Siedzieliśmy dość długo przy tym soku prowadząc rozmowę. Po prostu świetne zwiedzanie było, nie ma co.
-Trochę się zasiedzieliśmy. – siatkarz się zaśmiał.
-No tak, troszeczkę. – uśmiechnęłam się do niego.
Dopiłam resztkę soku i zabrałam puste szklanki zanosząc je do kuchni i wkładając do zlewu. Po chwili do kuchni wszedł Simon.
-Przyniosłem Ci telefon, bo ktoś się dobija do Ciebie. – uśmiechnął się.
-Dziękuję. – odebrałam od niego komórkę.
Spojrzałam na wyświetlacz, a mój uśmiech od razu zniknął. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?
-…
-Teraz nagle się zainteresowałeś moją osobą ? Dość szybko.
-…
-Daj mi spokój. Wszystko się zmieniło. Nie szukaj mnie, bo nic Ci to nie da.
-…
-Nawet jak mnie znajdziesz to nie będzie tak jak kiedyś, więc po co Ci te wszelkie Twoje starania, które i tak do niczego nie doprowadzą?
-…
-Nie dam Ci kolejnej szansy, już za dużo ich dostawałeś. A pierścionek ? Wyślę Ci pocztą, bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
-..
-Jeszcze się pytasz dlaczego ? Śmieszny jesteś. Sam sobie odpowiedz na te pytanie.
Rozłączyłam się. Po moim policzku spłynęła łza. Rozgrywający spojrzał na mnie i niepewnie mnie przytulił. Mimowolnie objęłam jego szyję rękoma i po prostu rozpłakałam się. Mocno się w niego przytuliłam i poczułam zapach cudownych perfum. No co, jak to kobieta,. Zawsze się wyczuje ładny zapach, o !
-Przepraszam Cię. – szepnęłam oddalając się od niego.
-Nie masz za co przepraszać. – delikatnie się uśmiechnął.
Otarł łzy znajdujące się na moim policzku. Delikatna dłoń Tischera gładziła mój policzek, a on ukazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów spoglądając w moje tęczówki. Delikatnie się uśmiechnęłam. Siatkarz stwierdził, że lepiej chyba będzie jak nigdzie nie pójdziemy.
-Idź się przebierz w coś cieplejszego, a ja zrobię Ci coś na kolację. – wskazał dłonią kanapę.
Nie protestowałam. Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić. Weszłam do sypialni gdzie przebrałam się w dość szybkim tempie. Weszłam do kuchni, a tam w dobre sobie Simon przyrządzał kolację. Oparłam się o framugę drzwi i uważnie mu się przyglądałam. Po chwili zaprosił mnie do stołu i na talerzu położył mi dwa naleśniki. Spróbowałam.
-Mm, dobre. – uśmiechnęłam się. – Co to takiego ?
-Naleśniki bawarskie. – usiadł obok mnie.
-Ale ja sama tego nie zjem, proszę. – podsunęłam pod jego usta kawałek naleśnika nabity na widelec.
Siatkarz zjadł ze smakiem, aż mu się uszy trzęsły ! Podniosłam się i z szafki wyjęłam dodatkowe nakrycie, a z szuflady sztućce. Postawiłam je przed Simonem i uśmiechnęłam się. Przełożyłam jednego naleśnika na jego talerz i życzyłam mu smacznego. Ze smakiem pozbyliśmy się naleśników i przeszliśmy do salonu. Poprosiłam go, aby zaczekał i w kuchni zaparzyłam herbatę. Dwie filiżanki gorącego napoju postawiłam na stoliku i włączyłam telewizję. Niby coś oglądaliśmy, ale tak naprawdę to wyglądało mniej więcej tak, że film leciał sam sobie, a my po prostu rozmawialiśmy. Było to trochę dziwne, ale cieszyłam się, że potrafię się z nim dogadać. W sumie to z każdym siatkarzem bym się dogadała. Zawsze było tak, że z tymi osobnikami potrafiłam znaleźć wspólny język.
-Mogę o coś zapytać ? – powiedział niepewnie.
-Jasne. – kiwnęłam twierdząco głową.
-Kto wtedy do Ciebie zadzwonił, że wywołam falę smutku na Twojej twarzy ? – spojrzał na mnie.



________________________________________
Mam nadzieję, że długość odpowiada i że się podoba. ;>


2 komentarze:

  1. Chce więcej! ;d Cieszę się, że Ania nie jest już z Piotrkiem ;d Świetny wątek z Tischerem ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba. ;). Takie słowa motywują do dalszego pisania. ;)
      Pozdrawiam ! ;)

      Usuń