niedziela, 9 grudnia 2012

49.





Rozdział 48



Słysząc głos osoby stojącej za mną przełknęłam ślinę i głośno westchnęłam. Chłopak położył dłoń na moim ramieniu, a ja podniosłam się i odwróciłam. Siatkarz stał w miejscu, nie ruszał się, mogło się nawet wydawać, że nie oddychał.
-Za chwilę wrócę. – powiedziałam do swoich towarzyszy.
Kiwnęli tylko głową i poinformowali, żebym się spieszyła, bo za chwilę mecz się zacznie. Posłałam w ich kierunku ciepły uśmiech, a siatkarz przepuścił mnie. Razem wyszliśmy z Sali kierując się w stronę szatni.
-Co chciałeś ? – spojrzałam na niego. – A tak w ogóle to dlaczego nie grasz?
-Mam kontuzję. – odpowiedział krótko. – Dlaczego tak krzywdzisz Piotrka ?
-Że co proszę ?! – wybałuszyłam oczy. – Ja go krzywdzę ? A czy pomyślał kilka miesięcy temu jak mnie zranił tymi swoimi „zwykłymi” słowami ? Nie pomyślał. Więc nie ośmieszaj jeszcze sam siebie Grzesiek zadając mi takie pytania, naprawdę.
-Ale zrozum, że on Cię kocha. – spojrzał na mnie.
-Ale jego już nie ma w moim życiu i nie będzie. Muszę już iść, za chwile mecz się rozpocznie. – odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
Po chwili już byłam na swoim wcześniejszym miejscu. Chwilę po moim powrocie rozpoczął się mecz. Zaprezentowali się kapitanowie, przywitania pod siatką. Mimo iż byłam dość daleko od boiska widziałam jak Piotrek patrzył się na Simona przy przywitaniu, nie ukrył swojej nienawiści w oczach. Doskonale to widziałam. Na boisko wybiegły pierwsze szóstki. Najpierw goście – jeszcze niedawno moja Resovia, a później gospodarze. Wśród podstawowych graczy Jastrzębia nie mogło zabraknąć ich nowego rozgrywającego. Widząc uśmiechniętego Simona wybiegającego na boisko na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Mecz się rozpoczął. Pierwszy set nie był najlepszy w wykonaniu graczy włoskiego szkoleniowca, niestety ulegli w nim Resovii do 20. Na przerwie podeszłam do Simona.
-Wierzę w Ciebie. – uśmiechnęłam się.
Ten tylko szeroko się uśmiechnął. Mocno go przytuliłam. Niestety ta chwila nie trwała długo, bo musieli wchodzić na boisko i zaczynać następnego seta. Ten w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla był doby, nawet bardzo dobry. Wzmocnili zagrywkę, ich gra na siatce wyglądała o niego lepiej, do tego każdy skutecznie atakował. Wygrali drugiego seta do 21. Kolejny też padł łupek gospodarzy, tak jak i czwarty, jak się okazało ostatni. Byłam bardzo zadowolona z Simona i stawiałam go również w roli gracza meczu. Nie pomyliłam się. Został doceniony, gdyż dostał statuetkę MVP. Po pożegnaniu z siatkarzami z Resovii podbiegł do mnie. Nie wiem jak to zrobił, ale przeniósł mnie przez bandy reklamowe i postawił na boisku.
-Gratuluję. – szepnęłam mu do ucha.
-Gdyby nie Twoja wiara we mnie, nie wygralibyśmy tego spotkania w takim stosunku. – uśmiechnął się. – Możliwe, że w ogóle byśmy nie wygrali.
Tylko się zaśmiałam, a ten długo nie czekał. Objął mnie w talii, uniósł w górę i obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Objęci ruszyliśmy w stronę szatni.
-Ja poczekam. – uśmiechnęłam się.
Rozgrywający musnął moje usta i zniknął za drzwiami szatni. Zajęłam krzesełko, które znajdowało się na korytarzu i spokojnie czekałam na swojego chłopaka. Tak trochę dziwnie to brzmi, nie sądzicie ? Ale cóż, lepiej tak niż w ogóle.
-Gratuluję. – rozpoznałam głos kapitana pasiaków.
-To nie mi należą się gratulację. – zaśmiałam się.
-Pokazaliście klasę. – usiadł obok mnie. – I powiem Ci, że trochę smutno jest u nas na treningach bez Ciebie.
-Bez przesady. – uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jastrzębie w tym sezonie będzie trudne do zatrzymania. – zaśmiał się. – Mają nowych wspaniałych graczy.
-Skopią Wam tyłki nawet na Podpromiu. – wyszczerzyłam się.
-Żebyś się nie zdziwiła. – Alek wytknął w moją stronę język.
Oboje się zaśmialiśmy. Rozmawialiśmy dość długą chwilę, w końcu było o czym.
-Alek, nie zadawaj się z wrogiem ! – krzyknął Ignaczak.
-Ona jest taka nasza. – Alek zrobił maślane oczka.
Igła do mnie podszedł i mocno mnie przytulił do siebie. Myślałam, że połamie mi żebra, tak mnie ścisnął ! Głośno chrząknęłam.
-Przepraszam. – Ignaczak zaśmiał się.
-Nic się nie stało. – ukazałam swoje białe ząbki.
Z szatni zaczęli wychodzić Jastrzębianie. Wśród nich nie zabrakło oczywiście Tischera. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, składając na moim policzku całusa. Przedstawiłam go dwójce Resoviaków, która stała ze mną. Alek pogratulował Jastrzębskiemu zwycięstwa i Simonowi statuetki MVP.
-Wiesz, co jesteś wredna. – oburzył się Misiek.
-Ale dlaczego ? – zdziwiłam się.
-Temu dryblasowi pogratulowałaś zwycięstwa, a mi nie. – puścił wzrok i założył ręce na klatce piersiowej.
-Tylko nie dryblasowi. – pogroziłam mu palcem. – No chodź do mnie.
Siatkarz momentalnie się uśmiechnął i podszedł do mnie. Ścisnął mnie mocno, ale nie tak mocno jak przed kilkoma minutami zrobił to Ignaczak.
-Bo ją udusisz. – wtrącił się Igła.
Całe towarzystwo parsknęło śmiechem, a Kubiak postukał się palcem w głowę.
-Nie jestem Tobą, Ignaczak. – posłał znaczące spojrzenie w kierunku libero.
-No już panowie, nie musicie się o mnie bić. – wyszczerzyłam się.
Nie skomentowali tego. W dobrych nastrojach opuściliśmy halę. Wraz z Kubiakiem i Tischerem odprowadziliśmy dwóch pasiaków do ich autokaru, przy którym pożegnaliśmy się. Ponownie mnie objęli, ale tym razem delikatniej, za co im serdecznie podziękowałam.
-A mnie też przytulisz ? – z autobusu wybiegł Lotman.
Zmierzyłam go wzrokiem, a ten zrobił minę proszącego pieska. No jak tu takiemu odmówić ?! Jeszcze jak robi tą słodką minę, po prostu się nie da powiedzieć „nie”. Zaśmiałam się tylko i podeszłam bliżej niego. Ten wyszczerzył się i mocno mnie przytulił. Jak na złość do autokaru podchodził Nowakowski.
-Mam nadzieję, że do zobaczenia na Podpromiu. – szepnął. – Ale wtedy wygramy, prawda panowie ?
Siatkarze kiwnęli twierdząco głową, a ja tylko się zaśmiałam. W moje ślady poszedł również Kubiak, a po chwili już każdy się śmiał. Piotrek tylko spojrzał na mnie i bez słowa wszedł do autokaru.
-Miło było was znów zobaczyć. – uśmiechnęłam się.
Podeszłam jeszcze raz do każdego i przytuliłam ich na pożegnanie. Gdy zniknęli w autobusie wraz z Simonem i Miśkiem odeszłam w swoją stronę. Tischer objął mnie i szliśmy wolnym krokiem. Na parkingu pożegnaliśmy się z Michałem. Zajęliśmy swoje miejsca w samochodzie i ruszyliśmy w stronę hotelu. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakupy. Przed wejściem do pokoju pożegnałam się z siatkarzem. Byłam zmęczona jak nigdy. Nawet nie brałam się za rozpakowywanie zakupów, tylko zdjęłam płaszcz i buty, po czym z sypialni zabrałam pidżamę i zamknęłam się w łazience. Zmyłam makijaż i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam przyniesione wcześniej ubrania i wysuszyłam włosy, po czym wyszłam z łazienki. Opadłam na łóżko i po chwili zasnęłam.

***

Kolejne dni mijały dość dobrze. Oswoiłam się z mieszkaniem w Jastrzębiu, znalazłam wspólny język z siatkarzami Pana Bernardiego i co mnie najbardziej zaskoczyło, najlepszy kontakt miałam z Miśkiem i nowym, włoskim nabytkiem ich szkoleniowca. Miśka znałam już wcześniej, więc nie było to zdziwieniem, ale Matteo pozytywnie mnie zaskoczył. Nawet co drugi dzień uczył mnie włoskiego ! Cóż więcej chcieć, żyć nie umierać. Język się przyda, a kto wie, może kiedyś zawitał do Włoch, w innym świecie, ale bardzo możliwe to jest. Wybrałam uczelnię, na której miałam zamiar kończyć studia. Wydawała się najlepszą uczelnią w Jastrzębiu, w sumie to nie znajdowała się w tym mieście, ale w okolicach. O ile Katowice można nazwać okolicami. Dojazd miałam dość dobry, a uczelnia miała perspektywy. Mój związek z Simonem rozwijał się, ale nie spieszyliśmy się do niczego. Nie byłam gotowa na wspólne zamieszkanie, mimo już dobre pół roku byliśmy razem. Stwierdziłam, że jeszcze za szybko na takie decyzje, bo nie chciałam, aby wszystko się zepsuło tak jak to było z Piotrkiem. Ale wiedziałam, że zmierza to w dobrym kierunku. Cieszyłam się z tego, że mimo tylu przeciwieństw jakie w ostatnim czasie stanęły nam na drodze, chociażby moja uczelnia w Katowicach, jego wyjazdy na mecze i takie różne, nie poddaliśmy się i przetrwaliśmy ten trudny okres. Teraz mogło być tylko lepiej, bynajmniej tego chciałam. Nie myślałam o zaręczynach, białej sukni, ślubie, weselu czy dzieciach. Było dobrze tak jak było. Już raz coś takiego przeżyłam, zaręczyny, miał być ślub, a wszystko poszło się walić. Teraz miało być inaczej i chciałam, aby tak było.



Tego dnia wstałam  o godzinie jedenastej. Mogłam sobie trochę pospać, bo była to sobota. Dzień wolny. Zarówno Simon nie miał treningu, jak i ja nie miałam zajęć. Dlatego postanowiliśmy spędzić ten dzień razem. Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna odsłaniając długie, czerwone zasłony. Wyjrzałam przez okno i uśmiechnęłam się sama do siebie. Zapowiadał się piękny dzień. Słońce już znajdowało się wysoko, na drzewach było już mnóstwo zielonych listków. Uśmiechając się wyciągnęłam ręce ku górze rozciągając ciało. Z szafy wygrzebałam jakieś ubrania i zaszyłam się w łazience. Przemyłam chłodną woda twarz, zrobiłam delikatny makijaż i włosy splotłam w kłosa. Ubrałam się i z łazienki przeszłam do sypialni. Tam zaścieliłam łóżku i ogarnęłam trochę nieład, który w niej panował. Gdy tylko sypialnia lśniła czystością weszłam do pomieszczenia zwanego kuchnią i przygotowałam sobie śniadanie. Zjadłam ze smakiem tosty, które popiłam sokiem pomarańczowym. Spokojnie posprzątałam w kuchni. Wszystkie te czynności zajęły mi około dwóch godzin, bo siadając przed tv spojrzałam na zegarek i dobijała godzina trzynasta. Do ręki wzięłam pilota i włączyłam „pudło”, w którym jak zwykle nie było nic ciekawego. Pstrykałam tylko z kanału na kanał, aż zostawiłam na 4fun.tv. Leciała akurat piosenka, którą bardzo lubiłam, więc skłoniło mnie to do zostawienia na tym kanale. Parę minut przed czternastą rozległ się odgłos pukania do drzwi. Niechętnie się podniosła i otworzyłam je, a za nimi znajdował się kosz krwistoczerwonych róż, przez które dostrzegałam uśmiech Simona. Wzięłam od niego te kwiatki i zaprosiłam go do środka. Kosz z różami ułożyłam na wysepce kuchennej, gdzie przy okazji nalałam do szklanek sok.
-Dziękuję . – szepnęłam stając za siatkarzem i musnęłam jego policzek.
Obeszłam dookoła kanapę i na stoliku położyłam dwie szklanki z pomarańczowym przysmakiem. W spokoju zaplanowaliśmy dalszy dzień, chociaż spaceru nie można było nazwać planami, ale co tam. Dopiliśmy sok i równocześnie podnieśliśmy się z kanapy. Wyłączyłam tv i wraz z siatkarzem opuściłam mieszkanie, zabierając przy okazji torebkę. Windą zjechaliśmy na parter, po czym opuściliśmy hotel. Wolnym krokiem, ślimaczym tempem ruszyliśmy w stronę pobliskiego parku. Przez te trzy miesiące zdążyliśmy już trochę poznać miasto, więc mogliśmy sobie pozwolić na spacerowanie. Trzymając się za ręce szliśmy parkowymi alejkami. Wyglądaliśmy jak para głupich nastolatków zakochanych w sobie. Ale przecież nie będziemy ukrywać tego, że się kochamy. Usiedliśmy na najbliższej ławeczce. Ułożyłam głowę na ramieniu siatkarza i zaczęłam się bawić jego dłonią. Nawet nie wiecie o ile większa ona była od mojej ! Towarzysz uważnie mi się przyglądał, przy okazji śmiejąc się. Jak to ja nie wytrzymałam i wzięłam z niego przykład – zaczęłam się śmiać.
-Czy to nie jest ten nowy rozgrywający Jastrzębskiego Węgla ? – dotarł do nas głos grupki dziewczyn w wieku około 15-16 lat.
-Widzisz, już masz fanki tutaj. – szepnęłam mu do ucha.
Ten się zaśmiał, a ja ponownie ułożyłam głowę na jego ramieniu. W dobre sobie rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ale przecież taka sielanka nie może wiecznie trwać. W pewnym momencie jedna z tych dziewczyn podeszła do nas.
-Przepraszam, mogą prosić o autograf i zdjęcie ? – zapytała niepewnie spoglądając na Simona.
Uśmiechnęłam się tylko i uwolniłam go ze swoich objęć. Dziewczyna podała mu zeszyt i długopis. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, nie dało się tego nie zauważyć. Gdy dostała autograf prawie skakała z radości ! poprosiła mnie o zrobienie im zdjęcia, więc odebrałam od niej telefon i pstryknęłam im chyba z dziesięć fotek. A niech ma i się cieszy. Dziewczyna podziękowała i w podskokach pobiegła do swoich koleżanek, z którymi wcześniej się zastanawiała czy to jest właśnie Simon. Podniosłam się i wspinając się na palce musnęłam jego usta. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę.
-Przepraszam, mogę prosić o autograf ? – ktoś zakłócił nam spokój.



______________________________________________
No to kolejny rozdział jest. ;>
Mam nadzieję, że się podoba. ;)


3 komentarze:

  1. Kolejny zagorzały fan Tischera? ;>>>>
    Szkoda mi Piotrusia, ale dobrze, że Ania jest szczęśliwa z Simonem. : ))))
    Pozdrawiam! ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki siatkarz to musi mieć wielu fanów ! ;>
      Również pozdrawiam. ;***

      Usuń
  2. E tam bez Piotrka to już nie to samo ; //

    OdpowiedzUsuń