środa, 19 grudnia 2012

56.





Rozdział 55



-Odpuść sobie. – Matteo przerwał jego słowa, a zarazem wyliczanie krajów Europy.
-Oooo, jaki waleczny. – Kosok się zaśmiał i podszedł bliżej nas.
-Grzesiek, daj spokój . Rozumiem, że jesteś przyjacielem Pitera, ale mógłbyś chociaż postarać się mnie zrozumieć. – spojrzałam na niego nie puszczając z objęć Włocha.
-Spróbować Ciebie zrozumieć ? – spojrzał na mnie wielkimi oczami. – Zmieniasz facetów jak rękawiczki, a Ty chcesz żebym ja Cię zrozumiał ?!
Matteo nie wytrzymał. Wyrwał się w kierunku środkowego Resovii i stojąc dosłownie przed czubkiem jego nosa odepchnął go bijąc dłońmi o jego klatkę piersiową. Nie mogłam na to patrzeć. Podeszłam do nich i starałam się ich rozdzielić. Stanęłam pomiędzy nimi i spoglądałam na każdego raz po raz.
-Matteo, proszę Cię, odpuść. – spojrzałam na niego.
-Ale jak mogę nie zareagować, skoro on Ciebie obraża ?! – krzyknął. Nie zwracał na mnie uwagi, ciągle odpychał Grześka. – Odwal się od niej !
-Obrońca się znalazł. – parsknął w jego stronę.
-Matteo. – spojrzałam mu w oczy, a do moich napływały łzy. – Proszę Cię.
Kiwnął tylko głową i mocno mnie przytulił. Nie chciałam, aby przeze mnie miał problemy, nie teraz i nie tutaj. Zasługiwał na to, aby mieć spokój i czystą kartę u trenera, który mu zaufał i postawił na niego. Przecież Lorenzo nie podpisywałby kontraktu z byle kim, a Matteo jest szanowanym siatkarzem, prawda ? To, że nie mógł się zaaklimatyzować w takim czy takim klubie, nie oznacza, że u nas w Polsce musi być na straconej pozycji. Odwróciłam się w stronę Grześka i spojrzałam na niego, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Porozmawiamy ? – Kosok spojrzał na mnie.
-Daj mi chwilę. – szepnęłam do włoskiego przyjmującego i oddaliłam się od niego. – Co chcesz ode mnie ?
-Jesteś z nim ? – spojrzał na mnie. – A co z tym Niemcem ?
-Nie jestem z nim, to tylko dobry przyjaciel. – odparłam krótko.
-Mhm. Nie wygląda mi to na przyjaźń. – wymruczał pod nosem.
-Grzesiek, zrozum mnie. Ja się pogubiłam. Już kompletnie nie wiem co jest dla mnie dobre, co powinno być dla mnie dobre. – spuściłam głowę w dół.
-Więc dlaczego tak się zachowujesz ? – uniósł delikatnie mój podbródek. – W ten sposób ranisz nie tylko ich, ale również siebie.
-Wesz, powiedzieć jest łatwo, ale zrobić to co się mówi już nie tak bardzo. – po moich policzkach spłynęły łzy.
-Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. – delikatnie się uśmiechnął. – I mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz co jest dla Ciebie dobre.
-Dziękuję. – szepnęłam.
-Nie masz za co mi dziękować, dobra rada od przyjaciela. – przytulił mnie do siebie, a ja tylko się wtuliłam w jego ramiona, po czym dałam mu buziaka w policzek.
-Co u Piotrka ? – spojrzałam niepewnie na niego.
-a jak myślisz ? – odwzajemnił moje spojrzenie. – Ciągle o Tobie myśli, każdego dnia przygląda się na ten pierścionek, który miał być dla Ciebie, nawet obrączki do niego przyszły, bo zamówił je. Wiesz, chciał Ci zrobić prezent. I wiesz co ? Ciągle się zastanawia co zrobił źle, że Cię stracił.
-Wystarczyło kilka niepotrzebnych słów. – odparłam krótko.
-Wiem, ale mam nadzieję, że jakoś się dogadacie i że wszystko się między wami ułoży. – uśmiechnął się. – Pasowaliście do siebie.
-Pozdrów tam Resoviaków ode mnie. – dodałam odchodząc od niego i delikatnie się uśmiechnęłam. Postanowiłam, że lepiej będzie jak nie odpowiem na te jego ostatnie słowa. Przecież mogłabym powiedzieć parę słów za dużo.
Podeszłam do przyjmującego i schowałam się w jego ramionach. Po policzkach spłynęły krople łez. Może Grzesiek miał rację ? Może ranię wszystkich dookoła i najbardziej siebie ? Odeszłam od Piotrka i wyjechałam bez słowa.. A teraz ? Teraz zraniłam Simona, mimo że on o tym nie wie to ja strasznie źle się z tym czułam. Może w końcu sumienie się do mnie odzywało ? Może coś we mnie pękło tam w środku ?
-Wracajmy. – szepnęłam spoglądając w oczy Włocha, a ten tylko otarł moje łzy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, do hotelu. Nie miałam ochoty włóczyć się gdzieś po Rzeszowie po całej tej sytuacji. Droga wydawała się długa, a może to dlatego, że szliśmy bardzo powoli. Około godziny dwudziestej pierwszej byliśmy już w swoim pokoju. Zabrałam z sypialni pidżamę i weszłam do łazienki przekręcając kluczyk w drzwiach. Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic i na otarte ciało nałożyłam przyniesione ubrania. Włosy wysuszyłam i spięłam w luźnego koka, po czym otworzyłam drzwi i wyszłam. Moje miejsce zajął Martino. Przeniosłam z sypialni pościel, którą rozłożyłam na delikatnie wysuniętej kanapie. Wygodnie się na niej ułożyłam i okryłam swoje ciało kołdrą.
-No chyba nie. – usłyszałam , gdy tylko drzwi łazienkowe się otworzyły.
-Jutro masz mecz, nie możesz spać na kanapie. – spojrzałam na niego.
-Mnie to nie interesuje. Ty też nie będziesz spała tutaj. – podszedł do mnie zabrał mi kołdrę.
-Matteo ! – krzyknęłam i zaczęłam się z nim siłować. – Potargasz i co powiesz wtedy ?
-Że to Ty. – wyszczerzył się.
-Wiesz, dzięki. – jęknęłam marszcząc brwi.
Siatkarz odpuścił sobie siłowanie typu „kto pierwszy przeciągnie kołdrę na swoją stronę” i podszedł do mnie. Podniósł mnie i uśmiechnął się.
-Zostaw mnie tutaj, na kanapie. – spojrzałam na niego, ale odpowiedzi oczywiście nie usłyszałam.
Zrezygnowana, nawet nie biłam go po plecach, bo wiedziałam, że nic to nie da. Objęłam tylko rękoma jego szyję i wtuliłam się w niego zaciągając się wonią jego perfum. Z tej błogiej chwili oderwał mnie fakt, że układa mnie na łóżku. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Znajdował się dosłownie centymetry od mojej twarzy, a ja zatopiłam się w jego oczach.
-Ale jeżeli ja zostaję tutaj, to Ty też. – szepnęłam uśmiechając się.
Siatkarz bez zawahania musną moje usta. Zwykle muśnięcie przerodziło się w czuły i namiętny pocałunek. Nasze języki toczyło wojnę w swoich jamach ustnych co chwilę wzajemnie drażniąc podniebienia. Gdy tylko odkleiliśmy się od siebie mocno wtuliłam się w jego ramiona. Sprawiał, że czułam się spokojnie i bezpiecznie, zupełnie tak jak przy Nowakowskim, kiedy z nim byłam, mieszkałam, kiedy mogłam nazwać nasze życie wspólnym. Martino ułożył się wygodnie obok mnie i swoją ciężką rękę ułożył na mnie. Zaśmiałam się cichutko i pogładziłam dłonią jego rękę.
-Dobranoc. – szepnęłam i przymknęłam oczy. Usłyszałam tylko jego odpowiedź „śpij dobrze” i zasnęłam.

***

Spaliśmy sobie w dobre, gdy obudził nas budzik. No tak, koniec dobrego, niestety. Sięgnęłam dłonią po telefon siatkarza. Przyznam, że miałam go w swoich rękach pierwszy raz. Światło, które że tak powiem wydawał, nieźle raziło mnie po oczach. Pomrugałam kilka razy powiekami, aż w końcu moje oczy przyzwyczaiły się do tego promienia bijącego z jego telefonu. Wyłączyłam budzik, w sumie to melodyjka, która leciała była dość fajna, ale co z tego skoro nie dobudziła siatkarza ?
-Matteo, masz piętnaście minut. – szturchnęłam go w ramię. – Jak wyjdę z łazienki masz stać na nogach.
Odkładając telefon spojrzałam na tapetę. Moim oczom ukazała się dziewczyna. Była dość ładna, ale nie miałam pojęcia kim jest. Po wyglądzie na zdjęciu wywnioskowałam, że ma góra dwadzieścia trzy lata. Odłożyłam telefon na półkę blokując w nim klawiaturę, ale nie mogłam wyrzucić z głowy pytania „kto to jest i co robi u niego na tapecie?”. Weszłam do łazienki zabierając ze sobą ubrania. Przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż, włosy rozpuściłam i rozczesałam pozwalając opadać im na ramiona, a na końcu ubrałam się i popryskałam ciało mgiełką. Uśmiechnęłam się i wyszłam z łazienki. Matteo, ku mojemu zdziwieniu stał na równych nogach i gdy tylko usłyszał, że drzwi łazienkowe się otwierają podszedł do nich.
-Pięknie wyglądasz. – szepnął muskając mój policzek i zniknął za drzwiami łazienki.
Gdy on robił niewiadomo co w tej łazience ja zdążyłam poskładać swoje ubrania, pościelić łóżko i zabrać pościel z kanapy, którą ułożyłam na łóżku. Wreszcie raczył opuścić łazienkę, po jakich dwudziestu minutach. A mówią, że to kobiety długo przesiadują w tym pomieszczeniu. Mhm, jasne.
-Matteo, muszę się o coś zapytać. – spojrzałam na niego, gdy tylko się zbliżył do mnie.
-Co się stało ? – niepewnie się uśmiechnął.
-Kto jest na tapecie Twojego telefonu ? – wskazałam palcem na telefon. – Tylko proszę Cię, nie kłam.
-Tooo.. Eee.. No bo ten.. – zaczął się jąkać, więc wiedziałam, że coś jest nie tak.
-No kto to jest ?! – krzyknęłam.
-Moja dziewczyna.. – po prostu mnie zamurowało.



______________________________________________________


6 komentarzy:

  1. Grzesiek?! No to zaskoczenie...
    Ta dziewczyna na tapecie?! Kolejne zaskoczenie...
    Ale fajnie, że po tym całym zajściu, Kosok powiedział Ani, że zawsze może na niego liczyć... *-* Takich przyjaciół się ceni. ;-) ♥
    Pozdrawiam serdecznie! ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tacy są warci wszystko. ;). Ale niestety na świecie takie osoby to wyjątki. ;>
      Również pozdrawiam ! ;***

      Usuń
  2. Tu jak zwykle akcja :D Moze wróci do Pita? ^^ :D
    Fajnie się Kosa zachował, prawdziwy przyjaciel, takich teraz o ze świecą szukać.

    OdpowiedzUsuń