Rozdział
55
-Odpuść sobie. – Matteo przerwał jego słowa, a
zarazem wyliczanie krajów Europy.
-Oooo, jaki waleczny. – Kosok się zaśmiał i
podszedł bliżej nas.
-Grzesiek, daj spokój . Rozumiem, że jesteś
przyjacielem Pitera, ale mógłbyś chociaż postarać się mnie zrozumieć. –
spojrzałam na niego nie puszczając z objęć Włocha.
-Spróbować Ciebie zrozumieć ? – spojrzał na mnie
wielkimi oczami. – Zmieniasz facetów jak rękawiczki, a Ty chcesz żebym ja Cię
zrozumiał ?!
Matteo nie wytrzymał. Wyrwał się w kierunku
środkowego Resovii i stojąc dosłownie przed czubkiem jego nosa odepchnął go
bijąc dłońmi o jego klatkę piersiową. Nie mogłam na to patrzeć. Podeszłam do nich
i starałam się ich rozdzielić. Stanęłam pomiędzy nimi i spoglądałam na każdego
raz po raz.
-Matteo, proszę Cię, odpuść. – spojrzałam na
niego.
-Ale jak mogę nie zareagować, skoro on Ciebie
obraża ?! – krzyknął. Nie zwracał na mnie uwagi, ciągle odpychał Grześka. – Odwal
się od niej !
-Obrońca się znalazł. – parsknął w jego stronę.
-Matteo. – spojrzałam mu w oczy, a do moich
napływały łzy. – Proszę Cię.
Kiwnął tylko głową i mocno mnie przytulił. Nie
chciałam, aby przeze mnie miał problemy, nie teraz i nie tutaj. Zasługiwał na
to, aby mieć spokój i czystą kartę u trenera, który mu zaufał i postawił na
niego. Przecież Lorenzo nie podpisywałby kontraktu z byle kim, a Matteo jest
szanowanym siatkarzem, prawda ? To, że nie mógł się zaaklimatyzować w takim czy
takim klubie, nie oznacza, że u nas w Polsce musi być na straconej pozycji.
Odwróciłam się w stronę Grześka i spojrzałam na niego, a po moich policzkach
spłynęły łzy.
-Porozmawiamy ? – Kosok spojrzał na mnie.
-Daj mi chwilę. – szepnęłam do włoskiego przyjmującego
i oddaliłam się od niego. – Co chcesz ode mnie ?
-Jesteś z nim ? – spojrzał na mnie. – A co z tym
Niemcem ?
-Nie jestem z nim, to tylko dobry przyjaciel. –
odparłam krótko.
-Mhm. Nie wygląda mi to na przyjaźń. – wymruczał pod
nosem.
-Grzesiek, zrozum mnie. Ja się pogubiłam. Już
kompletnie nie wiem co jest dla mnie dobre, co powinno być dla mnie dobre. –
spuściłam głowę w dół.
-Więc dlaczego tak się zachowujesz ? – uniósł delikatnie
mój podbródek. – W ten sposób ranisz nie tylko ich, ale również siebie.
-Wesz, powiedzieć jest łatwo, ale zrobić to co się
mówi już nie tak bardzo. – po moich policzkach spłynęły łzy.
-Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. –
delikatnie się uśmiechnął. – I mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz co jest dla
Ciebie dobre.
-Dziękuję. – szepnęłam.
-Nie masz za co mi dziękować, dobra rada od
przyjaciela. – przytulił mnie do siebie, a ja tylko się wtuliłam w jego
ramiona, po czym dałam mu buziaka w policzek.
-Co u Piotrka ? – spojrzałam niepewnie na niego.
-a jak myślisz ? – odwzajemnił moje spojrzenie. –
Ciągle o Tobie myśli, każdego dnia przygląda się na ten pierścionek, który miał
być dla Ciebie, nawet obrączki do niego przyszły, bo zamówił je. Wiesz, chciał
Ci zrobić prezent. I wiesz co ? Ciągle się zastanawia co zrobił źle, że Cię stracił.
-Wystarczyło kilka niepotrzebnych słów. – odparłam
krótko.
-Wiem, ale mam nadzieję, że jakoś się dogadacie i
że wszystko się między wami ułoży. – uśmiechnął się. – Pasowaliście do siebie.
-Pozdrów tam Resoviaków ode mnie. – dodałam
odchodząc od niego i delikatnie się uśmiechnęłam. Postanowiłam, że lepiej
będzie jak nie odpowiem na te jego ostatnie słowa. Przecież mogłabym powiedzieć
parę słów za dużo.
Podeszłam do przyjmującego i schowałam się w jego ramionach.
Po policzkach spłynęły krople łez. Może Grzesiek miał rację ? Może ranię
wszystkich dookoła i najbardziej siebie ? Odeszłam od Piotrka i wyjechałam bez
słowa.. A teraz ? Teraz zraniłam Simona, mimo że on o tym nie wie to ja
strasznie źle się z tym czułam. Może w końcu sumienie się do mnie odzywało ?
Może coś we mnie pękło tam w środku ?
-Wracajmy. – szepnęłam spoglądając w oczy Włocha,
a ten tylko otarł moje łzy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, do hotelu. Nie miałam
ochoty włóczyć się gdzieś po Rzeszowie po całej tej sytuacji. Droga wydawała
się długa, a może to dlatego, że szliśmy bardzo powoli. Około godziny
dwudziestej pierwszej byliśmy już w swoim pokoju. Zabrałam z sypialni pidżamę i
weszłam do łazienki przekręcając kluczyk w drzwiach. Zmyłam makijaż, wzięłam
szybki prysznic i na otarte ciało nałożyłam przyniesione ubrania. Włosy
wysuszyłam i spięłam w luźnego koka, po czym otworzyłam drzwi i wyszłam. Moje
miejsce zajął Martino. Przeniosłam z sypialni pościel, którą rozłożyłam na
delikatnie wysuniętej kanapie. Wygodnie się na niej ułożyłam i okryłam swoje
ciało kołdrą.
-No chyba nie. – usłyszałam , gdy tylko drzwi
łazienkowe się otworzyły.
-Jutro masz mecz, nie możesz spać na kanapie. –
spojrzałam na niego.
-Mnie to nie interesuje. Ty też nie będziesz spała
tutaj. – podszedł do mnie zabrał mi kołdrę.
-Matteo ! – krzyknęłam i zaczęłam się z nim
siłować. – Potargasz i co powiesz wtedy ?
-Że to Ty. – wyszczerzył się.
-Wiesz, dzięki. – jęknęłam marszcząc brwi.
Siatkarz odpuścił sobie siłowanie typu „kto
pierwszy przeciągnie kołdrę na swoją stronę” i podszedł do mnie. Podniósł mnie
i uśmiechnął się.
-Zostaw mnie tutaj, na kanapie. – spojrzałam na
niego, ale odpowiedzi oczywiście nie usłyszałam.
Zrezygnowana, nawet nie biłam go po plecach, bo wiedziałam,
że nic to nie da. Objęłam tylko rękoma jego szyję i wtuliłam się w niego
zaciągając się wonią jego perfum. Z tej błogiej chwili oderwał mnie fakt, że układa
mnie na łóżku. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Znajdował się dosłownie
centymetry od mojej twarzy, a ja zatopiłam się w jego oczach.
-Ale jeżeli ja zostaję tutaj, to Ty też. –
szepnęłam uśmiechając się.
Siatkarz bez zawahania musną moje usta. Zwykle
muśnięcie przerodziło się w czuły i namiętny pocałunek. Nasze języki toczyło
wojnę w swoich jamach ustnych co chwilę wzajemnie drażniąc podniebienia. Gdy
tylko odkleiliśmy się od siebie mocno wtuliłam się w jego ramiona. Sprawiał, że
czułam się spokojnie i bezpiecznie, zupełnie tak jak przy Nowakowskim, kiedy z
nim byłam, mieszkałam, kiedy mogłam nazwać nasze życie wspólnym. Martino ułożył
się wygodnie obok mnie i swoją ciężką rękę ułożył na mnie. Zaśmiałam się
cichutko i pogładziłam dłonią jego rękę.
-Dobranoc. – szepnęłam i przymknęłam oczy.
Usłyszałam tylko jego odpowiedź „śpij dobrze” i zasnęłam.
***
Spaliśmy sobie w dobre, gdy obudził nas budzik. No
tak, koniec dobrego, niestety. Sięgnęłam dłonią po telefon siatkarza. Przyznam,
że miałam go w swoich rękach pierwszy raz. Światło, które że tak powiem
wydawał, nieźle raziło mnie po oczach. Pomrugałam kilka razy powiekami, aż w
końcu moje oczy przyzwyczaiły się do tego promienia bijącego z jego telefonu.
Wyłączyłam budzik, w sumie to melodyjka, która leciała była dość fajna, ale co
z tego skoro nie dobudziła siatkarza ?
-Matteo, masz piętnaście minut. – szturchnęłam go
w ramię. – Jak wyjdę z łazienki masz stać na nogach.
Odkładając telefon spojrzałam na tapetę. Moim
oczom ukazała się dziewczyna. Była dość ładna, ale nie miałam pojęcia kim jest.
Po wyglądzie na zdjęciu wywnioskowałam, że ma góra dwadzieścia trzy lata.
Odłożyłam telefon na półkę blokując w nim klawiaturę, ale nie mogłam wyrzucić z
głowy pytania „kto to jest i co robi u niego na tapecie?”. Weszłam do łazienki
zabierając ze sobą ubrania. Przemyłam twarz, zrobiłam delikatny makijaż, włosy
rozpuściłam i rozczesałam pozwalając opadać im na ramiona, a na końcu ubrałam się
i popryskałam ciało mgiełką. Uśmiechnęłam się i wyszłam z łazienki. Matteo, ku
mojemu zdziwieniu stał na równych nogach i gdy tylko usłyszał, że drzwi łazienkowe
się otwierają podszedł do nich.
-Pięknie wyglądasz. – szepnął muskając mój
policzek i zniknął za drzwiami łazienki.
Gdy on robił niewiadomo co w tej łazience ja
zdążyłam poskładać swoje ubrania, pościelić łóżko i zabrać pościel z kanapy,
którą ułożyłam na łóżku. Wreszcie raczył opuścić łazienkę, po jakich dwudziestu
minutach. A mówią, że to kobiety długo przesiadują w tym pomieszczeniu. Mhm,
jasne.
-Matteo, muszę się o coś zapytać. – spojrzałam na
niego, gdy tylko się zbliżył do mnie.
-Co się stało ? – niepewnie się uśmiechnął.
-Kto jest na tapecie Twojego telefonu ? –
wskazałam palcem na telefon. – Tylko proszę Cię, nie kłam.
-Tooo.. Eee.. No bo ten.. – zaczął się jąkać, więc
wiedziałam, że coś jest nie tak.
-No kto to jest ?! – krzyknęłam.
-Moja dziewczyna.. – po prostu mnie zamurowało.
______________________________________________________
Grzesiek?! No to zaskoczenie...
OdpowiedzUsuńTa dziewczyna na tapecie?! Kolejne zaskoczenie...
Ale fajnie, że po tym całym zajściu, Kosok powiedział Ani, że zawsze może na niego liczyć... *-* Takich przyjaciół się ceni. ;-) ♥
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
No tak, tacy są warci wszystko. ;). Ale niestety na świecie takie osoby to wyjątki. ;>
UsuńRównież pozdrawiam ! ;***
Tu jak zwykle akcja :D Moze wróci do Pita? ^^ :D
OdpowiedzUsuńFajnie się Kosa zachował, prawdziwy przyjaciel, takich teraz o ze świecą szukać.
No tak, takich to na palcach jeden ręki można zliczyć. ;>
UsuńTacy są najlepsi ;)
UsuńZgadzam się ! ;)
Usuń