Rozdział
56
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Wypowiedzenie ich
przyszło mu z wielką łatwością, jak gdyby nigdy nic. Odsunęłam się od niego, a
on przysuwał się do mnie.
-Zostaw mnie. – odwróciłam się i wybiegłam z
pokoju tak jak byłam ubrana.
Zbiegłam po schodach na parter i w biegu opuściłam
hotel. Po drodze do wyjścia spotkałam kilku chłopaków z jastrzębskiej ekipy,
ale nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Chciałam uciec jak najdalej od całej
tej sytuacji, od tego wszystkiego co mnie otacza, a nawet od tego co siedzi w
mojej głowie. Chociaż wiedziałam, że tego co w niej jest nie wytnę ani nie
wymarzę czy usunę. Usiadłam w jednym z rzeszowskich parków na ławeczce. Nie przejmowałam
się przechodnimi, którzy patrzyli się na mnie jak na jakąś rozkapryszoną małolatę,
której rodzice nie chcieli dać tego, co chciała. Podniosłam nogi ku górze, i
położyłam je na ławce chowając w nich głowę. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego
tak ze mną postąpił.
-Dziecko, nie płacz. – obok mnie usiadła jakaś
starsza pani. – Jeżeli Cię zranił to nie zasługuje na Ciebie.
Spojrzałam na nią zapłakanymi oczami, a ona
delikatnie się uśmiechnęła i objęła mnie ramieniem.
-Ma pani rację. – odwzajemniłam jej uśmiech i
otarłam łzy. – Dziękuję.
Kobieta ponownie się uśmiechnęła, a ja podniosłam
się i ruszyłam w stronę hotelu. Na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech, ale
w myślach echem odbijało się zdanie włoskiego siatkarze „Mam dziewczynę”. Jednak
starałam się tym nie przejmować. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. A na pewno
swój związek z Simonem. Nie chciałam go ranić, wręcz przeciwnie. Zasługiwał na
kogoś z kim będzie szczęśliwy i z kimś, kto zasługuje na niego. A ja tą osobą
nie byłam, nie jestem i zapewne nie będę. Wróciłam do hotelu i niechętnie
weszłam do pokoju, który dzieliłam z Martino.
-Porozmawiaj ze mną. – po chwili znalazł się obok
mnie.
-Odpuść sobie, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. –
ominęłam go i weszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi.
Szukając po półkach znalazłam kawałek kartki i
jakiś długopis. Usiadłam na pufie znajdującej się przy stoliku i starałam się
napisać coś sensownego. Tak, chciałam napisać list, ale nie wiem czy wyszedł mi
tak jak chciałam. W tym swoim niby liście napisałam wyjaśnienia, które należały
się Simonowi. Przeprosiłam go w nim również za to, że niepotrzebnie zmarnował
na mnie swój czas. Opisałam w nim zajście, które miało miejsce w rzeszowskim
hotelu między mną i Włochem. W podsumowaniu przekazałam mu, żeby nie obwiniał
za to Włocha, bo to była moja wina, a nie przyjmującego. Czułam jak pisząc to
moje oczy stają się mokre, a co za tym idzie łzy spływają po moim policzku.
Jednak wiedziałam, że tak będzie najlepiej. Na koniec delikatnie musnęłam
ustami kartkę, co sprawiło, że odbiły się na kawałku papieru. Włożyłam list do
wcześniej znaleźnej koperty i zakleiłam ją, a na jej wierzchu napisałam Simon
Tischer. Opuściłam sypialnię zabierając ze sobą podpisaną kopertę. Matteo tym
razem się nie przejął tym, że wychodzę z pokoju. Spojrzałam tylko na niego.
Leżał na kanapie ze wzrokiem wbitym w sufit. Opuściłam hotelowy pokój i
skierowałam się w stronę drzwi pokoju Kubiaka, który dzielił z młodym
atakującym Jastrzębskiej drużyny – Mateuszem Malinowskim. Zabierałam się za
pukanie do drzwi, ale jakby ktoś czytał w moich myślach, bo otworzyły się.
-Mateusz, czytasz w moich myślach ? – zaśmiałam się,
a atakujący tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. – Jest Misiek?
-Taaaak, udaje, że potrafi grać w nogę Piszczem i
Lewym. – zaśmiał się i wpuścił mnie do środka, a sam wyszedł z pokoju.
-Michał.. – szepnęłam.
-Hm ? – jęknął niechętnie.
-Wiem, że zmieniłeś zdanie na mój temat, ale sama
sobie na to zasłużyłam. – niepewnie podeszłam do łóżka, na który leżał
siatkarz.
-To Twoja sprawa co robisz ze swoim życiem. –
mruknął pod nosem.
-Mam tylko prośbę. – stanęłam blisko niego. –
Przekażesz to Simonowi ?
-Taaa. – jęknął.
Spuściłam wzrok w dół i położyłam list na stoliku,
który znajdował się przy jego łóżku. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w
stronę drzwi.
-Anka. – gdy tylko usłyszałam jego głos odwróciłam
się. – Wiem, że to wszystko przemyślisz i domyślam się co napisałaś w tym
liście. Według mnie dobrze zrobiłaś, bo wiem że w głębi duszy Twoje serce nadal
jest oddane Piotrkowi.
-Żebyś wiedział.. – westchnęłam.
-Dlatego daj sobie czas i zastanów się czy dobrze
zrobiłaś starając się zamazać wspomnienia innymi facetami, którzy zapewne coś
do Ciebie czuli. – podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
-Wiem, że źle zrobiłam, zdaję sobie z tego sprawę.
– spojrzałam na niego. – Dlatego zostawiam list dla Simona, w którym wszystko
mu wyjaśniam.
-Powodzenia. – szepnął.
-Dziękuję Ci za wszystko. – delikatnie się
uśmiechnęłam i przytuliłam się do Michała, a ten mocno mnie objął. – Przeproś swoich
kolegów, że zniknęłam tak bez słowa.
Misiek kiwnął tylko twierdząco głową. Pożegnałam
się z nim i bez słowa wyszłam z pokoju kierując się do tego nieszczęsnego
miejsca, w którym to wszystko się zaczęło. Weszłam do sypialni i wysuwając spod
łóżka torbę i spakowałam do niej swoje ubrania, po czym ją zamknęłam.
Wiedziałam, że tak powinnam była zrobić. Opuściłam hotel i na tym zakończyła
się moja „przygoda” z ekipą Jastrzębskiego Węgla.
***
Kolejne dni mijały dość spokojnie. Zrezygnowałam
ze studiów, ponieważ do Katowic miałam trochę za daleko, nawet nie trochę tylko
bardzo. A uniwersytet w Rzeszowie ? Nie chciałam ponownie widywać się z Nowakowskim
i jego znajomymi, a poza tym nie miałabym tam już żadnej bliskiej osoby, bo
przecież Aśka się odsunęła ode mnie od momentu kiedy zakończyłam swoje wspólne
życie z Piotrkiem. W między czasie znalazłam sobie pracę w rzeszowskiej galerii
handlowej. Pracowałam jako ekspedientka w Big Starze. Chociaż tyle miałam z
tego wszystkiego.
Obudziłam się o godzinie ósmej. Na dziesiątą
miałam być w pracy, więc musiałam się ogarnąć i wyruszyć w drogę do galerii. Z
lodówki wyjęłam jogurt truskawkowy i wlałam go do miseczki z musli. Usiadłam
przy kuchennej wysepce i zabrałam się za jedzenie swojego śniadania. Gdy tylko
opróżniłam miseczkę zabrałam przygotowane wcześniej ubrania i w łazience
przebrałam się, włosy spięłam w kłosa i zrobiłam delikatny makijaż, po czym
zabrałam pidżamę i wraz z nią wyszłam z łazienki. Zaścieliłam łóżko, zabrałam
torbę i wyszłam z hotelowego pokoju. Postanowiłam iść spacerkiem, była ładna
pogoda, więc nic innego nie brałam pod uwagę, tym bardziej że hotel znajdował się
dość blisko galerii. Około godziny dziewiątej i minut czterdzieści byłam już w
miejscu pracy. Przebrałam się w odpowiedni strój i ku mojemu zdziwieniu
dziewczyny, z którymi miałam pracować dość miło mnie przyjęły. Rozmawiałyśmy
praktycznie o wszystkim i o niczym, ale to było miłe, nawet bardzo miłe. Tak
jak myślałam, z rana nie było zbyt dużo klientów. Przecież do godzin
popołudniowych większość osób jest w pracy, a taki prawdziwy ruch zaczyna się
od godziny czternastej, kiedy to część osób wpada na zakupy prosto po pracy.
Całe przedpołudnie przegadałyśmy z dziewczynami, ale oczywiście to co dobre
zawsze musiało się skończyć. Zaczęli się schodzić klienci, niestety. Nazbierała
ich się cała chmara ! Ja nie wiem jak to tak można. Zamiast wracać do rodziny po
pracy to oni wszyscy lgną do tej galerii jakby nie widzieli życia poza
zakupami, ale nie mnie to oceniać, prawda ? Jako iż polubiłam tę pracę to
musiałam się z tym pogodzić i przy niektórych sytuacjach ugryźć się w język,
żeby czasem nie palnąć czegoś głupiego do kierownika czy też klientów. Zbliżała
się godzina szesnasta. Cieszyłam się, bo przecież dochodziła godzina przerwy i
chwila spokoju. Nie długa, bo nie długa, ale lepsze to niż nic.
-Dziewczyny, chcecie coś ze sklepu ? – podeszłam do
koleżanek uśmiechając się.
-Jakbyś mogła weź mi Latte. – Marlena uśmiechnęła
się.
-To ja poproszę Cappuccino. – Magda podała mi
wyliczone pieniądze.
-To ja za chwilę wracam. – zaśmiałam się, a
dziewczyny podały mi pieniądze.
Jeszcze spoglądając na nie szłam w stronę wyjścia.
Oczywiście jak to ja, nie patrzyłam się gdzie idę. I oczywiście to odwróciło
się przeciwko mnie.
-Patrz jak chodzisz idioto ! – powiedziałam uniesionym
głosem w stronę mężczyzny, która na mnie wpadł. Podniosłam się i otarłam swoje
ubrania.
-Anka, to Ty ? – spytał niepewnie, a ja uniosłam
wzrok ku górze. – Co Ty tutaj robisz ?
_______________________________________________
Czyżby Anka miała niespodziewane spotkanie z Pitem ? ;>
OdpowiedzUsuńWszystko jest możliwe. ;>
UsuńObstawiam ,że spotkała Pita! :D I jak do siebie wrócą to ... tyle wygrać :DD Niech oni do siebie wrócą!
OdpowiedzUsuńCo tu dużo pisać, jak zwykle genialnie moja droga :*
Ty za każdym razem obstawiasz, że spotkała Pita, haha . ;D
UsuńI cieszę się, że się podoba. ^^ ;*