Rozdział
57
-Paul ?! – pisnęłam z niedowierzania.
-No tak, to ja. – siatkarz się zaśmiał. – Ale idiotą
nie jestem.
-Przepraszam. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do
siatkarza.
-Więc co tutaj robisz ? – spojrzał na mnie.
-Wróciłam na stare śmieci. – zaśmiałam się. –
Pracuję i mieszkam od jakiegoś czasu.
-O proszę. – na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Ale nie mów nic Nowakowskiemu. – westchnęłam. Nie
chcę, aby wiedział.
-No dobra, nie będę się przecież wtrącał między
was. – objął mnie ramieniem. – Zapraszam Cię na kawę.
-Przykro mi, pracuję. – wytknęłam w jego stronę
język.
-O której kończysz ? – spojrzałam na zegarek.
-Za dwie godziny.
-Więc poczekam na Ciebie i pójdziemy się napić. –
wyszczerzył się. – Kawy oczywiście.
Zaśmiałam się, a siatkarz poszedł w moje ślady.
Wszedł w głąb sklepu, a ja poszłam po tę nieszczęsną kawę. Po jakiś pięciu
minutach wróciłam i podałam koleżanką kubki z ciepłym napojem.
-Nie mówiłaś, że znasz się z Resoviakami. – Magda
uniosła brew ku górze.
-Dawno i nieprawda. – machnęłam ręką i zaśmiałam się.
Do kasy akurat podszedł Paul wraz ze swoimi
zakupami. Skasowała wszystko to co należało do niego.
-A jakiś rabat po znajomości ? – zrobił tak zwane
maślane oczka.
-Nie tym razem ! – zaśmiałam się i wzięłam od
niego kartę kredytową.
-Będę czekał w kawiarni Conior. – puścił mi oczko
i wyszedł ze sklepu.
Zabrałam puste wieszaki i wraz z nimi weszłam na
zaplecze, gdzie zaczęłam wieszać na nie nowo przywiezione dostawy. Trochę czasu
mi to zajęło, ale nie narzekałam. W końcu praca czyni mistrza, nie ? Gdy tylko
wszystkie wieszaki były zajęte ubraniami wraz z nimi wyszłam z zaplecza i
ruszyłam w głąb sklepu. Każdy wieszak rozwiesiłam w odpowiednim miejscu i
akurat skończył się mój czas pracy, o czym poinformowała mnie Marlena. Zabrałam
jeszcze kilka kartonów, które znajdowały się na sklepie i ponownie weszłam na
zaplecza, gdzie je zostawiłam. Stamtąd przeszłam do pomieszczenia dla personelu,
gdzie zostawiłam sklepowa koszulkę i zabierając torbę wyszłam wraz z Magdą.
-No to jak długo znasz naszych Pasiaków ? –
zaczęła.
-Hm.. – zamyśliłam się. – Mam szczerze
odpowiedzieć prawda ?
-Jasne. – dziewczyna zaśmiała się.
-Więc znam ich od jakiś dwóch lat, niedługo będą
dwa lata. – spojrzałam na nią. – Trójkę z nich poznałam na uniwersytecie, gdzie
zaczęłam studiować.
-O proszę, chciałabym być na Twoim miejscu. –
westchnęła.
-Nie ma czego zazdrościć. – zaśmiałam się. –
Później jakoś moje drogi z nimi się rozeszły, ale jak widać los chciał, abym
znów się z nimi spotkała.
-Jestem ciekawa dlaczego. – koleżanka się
zamyśliła, co przysporzyło mnie o cichy śmiech, bo po prostu zabawnie wyglądała
drapiąc się po brodzie.
-Pewnie dlatego, żebym sobie wszystko z nimi
wyjaśniła, pewne sytuacje, moje odejście i w ogóle wszystko inne. – westchnęłam
i pożegnałam się z nią, po czym weszłam do kawiarni.
Rozejrzałam się dookoła i w kącie ujrzała Lotmana.
Ten gdy tylko mnie zauważył zaczął mi machać. Podeszłam do stolika, przy którym
siedział i zajęłam wolne miejsce.
-I Tobie chciało się tak na mnie czekać ? –
zaśmiałam się.
-I tak nie miałem dzisiaj co robić. – uśmiechnął się.
– Więc co zamawiasz ?
-Hm.. – spojrzałam do karty. – Ja poproszę kawałek
tiramisu i małą czarną.
-Małą czarną ? – zmierzył mnie wzrokiem. – Cóż za
zmiana. Zawsze tylko latte, ewentualnie cappuccino.
-A no widzisz, ludzie i gusta się zmieniają. – wytknęłam
w jego stronę język.
Po chwili przyjmujący przywołał kelnera i złożył
zamówienie, które po kilku minutach otrzymaliśmy. Kelner delikatnie położył talerzyki z
kawałkami ciasta na stoliku, a później tak samo ostrożnie położył filiżanki z
moją małą czarną i z cappuccino siatkarza. Do tego życzył nam smacznego i
odszedł.
-No to powiedz, stęskniłaś się za nami ? – uśmiechnął
się zabierając się za jedzenie swojego kawałka tiramisu.
-No nie wiem, musiałabym się zastanowić. –
starałam się udawać poważną, ale coś mi to nie wychodziło.
-Nawet za mną się nie stęskniłaś ? – zrobił minę
kotka ze Shreka. Myślałam, że wypluję kawałek ciasta, który właśnie
przeżuwałam, tak idealnie mu ta mina wyszła !
-Nie no, za Tobą nie da się nie tęsknić. –
wyszczerzyłam się, a on zacisnął pięść. Wywnioskowałam, że to z ucieszenia.
Wymieniłam się z siatkarzem telefonami, przecież
miałam nowy numer, a chciałam mieć z kims znajomym kontakt. Rozmawialiśmy dość
długo. Znów poczułam się tak jak te parę miesięcy temu. Poczułam się jak w
rodzinie. Tak, to właśnie Rzeszów i ekipa Pasiaków była moją rodziną, teraz to
mogłam przyznać. W Jastrzębiu może i byli dla mnie mili i w ogóle, ale to tutaj
czułam się jak w domu. Około godziny osiemnastej wyszliśmy z kawiarni. Lotman
odprowadził mnie pod hotel, w którym mieszkałam. Przy wejściu pożegnałam się z
nim dając mu buziaka w policzek. On jeszcze chwilę stał patrząc jak odchodzę.
Pewnie chciał się upewnić, że bezpiecznie i bez żadnych przygód wejdę do
hotelu. Windą wjechałam na odpowiednie piętro, a tam otworzyłam drzwi swojego
pokoju. Rzuciłam torbę na komodę i weszłam do sypialni skąd wzięłam pidżamę.
Weszłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż, po czym wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się. Wysuszyłam włosy, spięłam je w luźnego koka i wyszłam. Ułożyłam
się na łóżku i od razu przymknęłam powieki.
***
Następnego dnia obudziłam się o jedenastej. Była
to sobota, więc miałam dzień wolny. Postanowiłam trochę poleniuchować. W
łazience się przebrałam, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam swoje włosy
pozwalając im opaść na moje ramiona. Po wyjściu z łazienki zaścieliłam swoje
łóżko i od razu udałam się do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na
tosty. Mój burczący brzuch sprawił, że zrobiłam je w dość szybkim tempie. Do
tego zaparzyłam sobie kako. Swój posiłek postawiłam na wysepce kuchennej, przy
której usiadłam i pochłonęłam go z prędkością światła. No co, głodna byłam, nie
? Po skonsumowaniu zabrałam się za ogarnięcie mieszkania. Zajęło mi to trochę czasu,
przecież od zamieszkania w tym hotelu ani razu nie sprzątałam. Wiecie, jakoś
tak czasu nie było, nie ? Od tej pracochłonnej czynności oderwał mnie dźwięk sms’a.
Porwę Cię dzisiaj na spacer około 15, pasuje
?
Oczywiście był to sms od Lotmana, bo od kogo
innego mógłby być.
Pasuje. Będę czekała. ;)
Odpisałam mu i wróciłam do swojego „ulubionego”
zajęcia. Skończyłam sprzątać około czternastej, więc nie miałam zbyt dużo
czasu, aby coś ugotować, dlatego postawiłam na chińszczyznę. Zamówienie dotarło
do mnie po dziesięciu minutach. W końcu z hotelowej restauracji daleko nie
mieli. Podziękowałam z dostarczenie posiłki i w kuchni zabrałam się w pośpiechu
za jego jedzenie. Oczywiście swoim tempem skończyłam jeść około dziesięciu
minut przed przybyciem siatkarza. Szybko wyrzuciłam plastikowe opakowanie wraz
z pałeczkami do kosza. Bo w końcu chińszczyznę powinno się jeść pałeczkami, a
jak ! Gdy tylko ogarnęłam kuchnię po spożytym posiłku rozległ się odgłos
pukania do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.
-Co Ty tutaj robisz ?! – krzyknęłam.
_______________________________________
Jako, że jutro zapewne nie będę miała czasu dodaję dzisiaj. ;)
Również dodałam na Wystarczy mi, że jesteś tu..
Pozdrawiam serdecznie ! ;****
nieee no nie, musisz dodać next niedługo bardzo niedługooo. proszęęęęę
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od czasu wolnego, jakim będę dysponowała. ;)
UsuńCzekamy z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D Świetnie piszesz! :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy do siebie! :D
http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/
Cieszę się, że się podoba. ;>
UsuńNo kurna, to tym razem to już MUSI być Piotrek hahahaha :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Za każdym razem strzelam na Piotrka, a tutaj ktoś inny! :D
UsuńA tak btw. fajnie, że Lotman dogaduje się z Anią. ♥
Pozdrawiam. ;-*
No bo Wy od razu, że to Piter, więc nie dziwię się, że za każdym razem jesteście zawiedzione ! ;D
UsuńRównież pozdrawiam. ;***
No bo my kobieca intuicja i wiesz :D Mówię ci, ona go spotkała tym razem bo jak nie to już ni kija ni wiem kogo XD
OdpowiedzUsuńNo wiesz, efekt zaskoczenia zawsze musi być. ;D
Usuń