sobota, 22 grudnia 2012

58.





Rozdział 57



-Paul ?! – pisnęłam z niedowierzania.
-No tak, to ja. – siatkarz się zaśmiał. – Ale idiotą nie jestem.
-Przepraszam. – uśmiechnęłam się i przytuliłam do siatkarza.
-Więc co tutaj robisz ? – spojrzał na mnie.
-Wróciłam na stare śmieci. – zaśmiałam się. – Pracuję i mieszkam od jakiegoś czasu.
-O proszę. – na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Ale nie mów nic Nowakowskiemu. – westchnęłam. Nie chcę, aby wiedział.
-No dobra, nie będę się przecież wtrącał między was. – objął mnie ramieniem. – Zapraszam Cię na kawę.
-Przykro mi, pracuję. – wytknęłam w jego stronę język.
-O której kończysz ? – spojrzałam na zegarek.
-Za dwie godziny.
-Więc poczekam na Ciebie i pójdziemy się napić. – wyszczerzył się. – Kawy oczywiście.
Zaśmiałam się, a siatkarz poszedł w moje ślady. Wszedł w głąb sklepu, a ja poszłam po tę nieszczęsną kawę. Po jakiś pięciu minutach wróciłam i podałam koleżanką kubki z ciepłym napojem.
-Nie mówiłaś, że znasz się z Resoviakami. – Magda uniosła brew ku górze.
-Dawno i nieprawda. – machnęłam ręką i zaśmiałam się.
Do kasy akurat podszedł Paul wraz ze swoimi zakupami. Skasowała wszystko to co należało do niego.
-A jakiś rabat po znajomości ? – zrobił tak zwane maślane oczka.
-Nie tym razem ! – zaśmiałam się i wzięłam od niego kartę kredytową.
-Będę czekał w kawiarni Conior. – puścił mi oczko i wyszedł ze sklepu.
Zabrałam puste wieszaki i wraz z nimi weszłam na zaplecze, gdzie zaczęłam wieszać na nie nowo przywiezione dostawy. Trochę czasu mi to zajęło, ale nie narzekałam. W końcu praca czyni mistrza, nie ? Gdy tylko wszystkie wieszaki były zajęte ubraniami wraz z nimi wyszłam z zaplecza i ruszyłam w głąb sklepu. Każdy wieszak rozwiesiłam w odpowiednim miejscu i akurat skończył się mój czas pracy, o czym poinformowała mnie Marlena. Zabrałam jeszcze kilka kartonów, które znajdowały się na sklepie i ponownie weszłam na zaplecza, gdzie je zostawiłam. Stamtąd przeszłam do pomieszczenia dla personelu, gdzie zostawiłam sklepowa koszulkę i zabierając torbę wyszłam wraz z Magdą.
-No to jak długo znasz naszych Pasiaków ? – zaczęła.
-Hm.. – zamyśliłam się. – Mam szczerze odpowiedzieć prawda ?
-Jasne. – dziewczyna zaśmiała się.
-Więc znam ich od jakiś dwóch lat, niedługo będą dwa lata. – spojrzałam na nią. – Trójkę z nich poznałam na uniwersytecie, gdzie zaczęłam studiować.
-O proszę, chciałabym być na Twoim miejscu. – westchnęła.
-Nie ma czego zazdrościć. – zaśmiałam się. – Później jakoś moje drogi z nimi się rozeszły, ale jak widać los chciał, abym znów się z nimi spotkała.
-Jestem ciekawa dlaczego. – koleżanka się zamyśliła, co przysporzyło mnie o cichy śmiech, bo po prostu zabawnie wyglądała drapiąc się po brodzie.
-Pewnie dlatego, żebym sobie wszystko z nimi wyjaśniła, pewne sytuacje, moje odejście i w ogóle wszystko inne. – westchnęłam i pożegnałam się z nią, po czym weszłam do kawiarni.
Rozejrzałam się dookoła i w kącie ujrzała Lotmana. Ten gdy tylko mnie zauważył zaczął mi machać. Podeszłam do stolika, przy którym siedział i zajęłam wolne miejsce.
-I Tobie chciało się tak na mnie czekać ? – zaśmiałam się.
-I tak nie miałem dzisiaj co robić. – uśmiechnął się. – Więc co zamawiasz ?
-Hm.. – spojrzałam do karty. – Ja poproszę kawałek tiramisu i małą czarną.
-Małą czarną ? – zmierzył mnie wzrokiem. – Cóż za zmiana. Zawsze tylko latte, ewentualnie cappuccino.
-A no widzisz, ludzie i gusta się zmieniają. – wytknęłam w jego stronę język.
Po chwili przyjmujący przywołał kelnera i złożył zamówienie, które po kilku minutach otrzymaliśmy.  Kelner delikatnie położył talerzyki z kawałkami ciasta na stoliku, a później tak samo ostrożnie położył filiżanki z moją małą czarną i z cappuccino siatkarza. Do tego życzył nam smacznego i odszedł.
-No to powiedz, stęskniłaś się za nami ? – uśmiechnął się zabierając się za jedzenie swojego kawałka tiramisu.
-No nie wiem, musiałabym się zastanowić. – starałam się udawać poważną, ale coś mi to nie wychodziło.
-Nawet za mną się nie stęskniłaś ? – zrobił minę kotka ze Shreka. Myślałam, że wypluję kawałek ciasta, który właśnie przeżuwałam, tak idealnie mu ta mina wyszła !
-Nie no, za Tobą nie da się nie tęsknić. – wyszczerzyłam się, a on zacisnął pięść. Wywnioskowałam, że to z ucieszenia.
Wymieniłam się z siatkarzem telefonami, przecież miałam nowy numer, a chciałam mieć z kims znajomym kontakt. Rozmawialiśmy dość długo. Znów poczułam się tak jak te parę miesięcy temu. Poczułam się jak w rodzinie. Tak, to właśnie Rzeszów i ekipa Pasiaków była moją rodziną, teraz to mogłam przyznać. W Jastrzębiu może i byli dla mnie mili i w ogóle, ale to tutaj czułam się jak w domu. Około godziny osiemnastej wyszliśmy z kawiarni. Lotman odprowadził mnie pod hotel, w którym mieszkałam. Przy wejściu pożegnałam się z nim dając mu buziaka w policzek. On jeszcze chwilę stał patrząc jak odchodzę. Pewnie chciał się upewnić, że bezpiecznie i bez żadnych przygód wejdę do hotelu. Windą wjechałam na odpowiednie piętro, a tam otworzyłam drzwi swojego pokoju. Rzuciłam torbę na komodę i weszłam do sypialni skąd wzięłam pidżamę. Weszłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż, po czym wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Wysuszyłam włosy, spięłam je w luźnego koka i wyszłam. Ułożyłam się na łóżku i od razu przymknęłam powieki.

***

Następnego dnia obudziłam się o jedenastej. Była to sobota, więc miałam dzień wolny. Postanowiłam trochę poleniuchować. W łazience się przebrałam, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam swoje włosy pozwalając im opaść na moje ramiona. Po wyjściu z łazienki zaścieliłam swoje łóżko i od razu udałam się do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na tosty. Mój burczący brzuch sprawił, że zrobiłam je w dość szybkim tempie. Do tego zaparzyłam sobie kako. Swój posiłek postawiłam na wysepce kuchennej, przy której usiadłam i pochłonęłam go z prędkością światła. No co, głodna byłam, nie ? Po skonsumowaniu zabrałam się za ogarnięcie mieszkania. Zajęło mi to trochę czasu, przecież od zamieszkania w tym hotelu ani razu nie sprzątałam. Wiecie, jakoś tak czasu nie było, nie ? Od tej pracochłonnej czynności oderwał mnie dźwięk sms’a.

Porwę Cię dzisiaj na spacer około 15, pasuje ?

Oczywiście był to sms od Lotmana, bo od kogo innego mógłby być.

Pasuje. Będę czekała. ;)

Odpisałam mu i wróciłam do swojego „ulubionego” zajęcia. Skończyłam sprzątać około czternastej, więc nie miałam zbyt dużo czasu, aby coś ugotować, dlatego postawiłam na chińszczyznę. Zamówienie dotarło do mnie po dziesięciu minutach. W końcu z hotelowej restauracji daleko nie mieli. Podziękowałam z dostarczenie posiłki i w kuchni zabrałam się w pośpiechu za jego jedzenie. Oczywiście swoim tempem skończyłam jeść około dziesięciu minut przed przybyciem siatkarza. Szybko wyrzuciłam plastikowe opakowanie wraz z pałeczkami do kosza. Bo w końcu chińszczyznę powinno się jeść pałeczkami, a jak ! Gdy tylko ogarnęłam kuchnię po spożytym posiłku rozległ się odgłos pukania do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.
-Co Ty tutaj robisz ?! – krzyknęłam. 





_______________________________________
Jako, że jutro zapewne nie będę miała czasu dodaję dzisiaj. ;)
Również dodałam na Wystarczy mi, że jesteś tu.. 
Pozdrawiam serdecznie ! ;****


9 komentarzy:

  1. nieee no nie, musisz dodać next niedługo bardzo niedługooo. proszęęęęę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od czasu wolnego, jakim będę dysponowała. ;)

      Usuń
  2. Czekamy z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D Świetnie piszesz! :D
    Zapraszamy do siebie! :D
    http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurna, to tym razem to już MUSI być Piotrek hahahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Za każdym razem strzelam na Piotrka, a tutaj ktoś inny! :D

      A tak btw. fajnie, że Lotman dogaduje się z Anią. ♥

      Pozdrawiam. ;-*

      Usuń
    2. No bo Wy od razu, że to Piter, więc nie dziwię się, że za każdym razem jesteście zawiedzione ! ;D

      Również pozdrawiam. ;***

      Usuń
  4. No bo my kobieca intuicja i wiesz :D Mówię ci, ona go spotkała tym razem bo jak nie to już ni kija ni wiem kogo XD

    OdpowiedzUsuń