Rozdział
61
-Udawajmy, że nas nie ma. – szepnął i ponownie
musną moje usta.
-A jak to coś ważnego ? – uniosłam jego głowę ku
górze i spojrzała w jego oczy.
-Nic ważniejszego od Ciebie nie ma. – uśmiechnął się.
-Zobacz kto to. – spojrzałam na niego błagalnym
wzrokiem, a tan jeszcze raz musnął moje usta.
Podniósł się i zabrał swoją koszulę, którą
założył. W drodze do drzwi zapinał guziki, a ja podniosłam się i ubrałam
koszulkę. Usiadłam wygodnie na kanapie.
-Sorry, zapomniałem telefonu od Was wziąć. –
usłyszałam tylko i podniosłam się, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
-Paul. – uśmiechnęłam się.
-Nie widziałaś gdzieś mojego telefonu ? – wyszczerzył
się i podrapał po karku.
-Masz wyczucie. – na twarzy Nowakowskiego pojawił
się wyraźny grymas, a ja tylko się zaśmiałam i zaprosiłam Lotmana do środka.
-Ale na pewno miałeś go jak byłeś tutaj ? –
spojrzałam na niego.
-No tak, bo jeszcze w drodze rozmawiałem przez
niego. – westchnął.
Przeszukaliśmy całą kuchnię, ale telefonu nie było
ani widu, ani słychu. To samo zrobiliśmy z salonem, ale panowie oczywiście
odpuścili, bo byli za bardzo przemęczeni. Całe poszukiwania telefonu spadły na
mnie. Na szczęście nie musiałam go długo szukać, ponieważ było go wyraźnie
widać pod poduszka znajdującą się na kanapie. Wzięłam go do ręki i powędrowałam
do kuchni, gdzie dwójka siatkarzy zmachana piła sok i rozmawiała o jakże
interesującej grze jaką jest łyżwiarstwo. Ale skąd im w ogóle w tych łbach
wpadł pomysł na taką rozmowę ?! Nie mam zielonego pojęcia.. Ale przecież w ich
głowach są różne scenariusze, przecież to oni.
-Znalazłam. – posłałam uśmiech w kierunku przyjmującego
i wystawiłam ku niemu rękę, w której trzymałam telefon.
-Dzięki Ci bardzo ! – Paul wyszczerzył się i
zabrał ode mnie telefon.
-Nie ma sprawy. – uniosłam kąciki ust ku górze. –
No to może coś na kolację zrobimy ?
-Stawiam na pizzę. – Nowakowski spojrzał na mnie,
a ja wraz z Lotmanem przytaknęłam kiwając głową.
Podałam Nowakowskiemu telefon, a ten zadzwonił do
pizzerii i złożył olbrzymie zamówienie. No tak, przecież tutaj jest stado koni,
które jedzą tak dużo, że trzeba robić dość duże zamówienia. Przyglądałam się
Piotrkowi ze zdziwieniem, a on gdy tylko zobaczył moją minę wyszczerzył się i
nadal kontynuował zamawianie kolacji.
-Wiesz, ten typ tak ma. – Lotman podszedł do mnie
i zarzucił na moje ramiona rękę.
-Ej, ej, nie pozwalaj sobie ! – Piotrek zaraz po
odłożeniu telefonu podszedł do nas i „wyrwał” mnie z objęć Paula.
-Piotruś, spokojnie. – przyjmujący wyszczerzył
się.
-Nie bój żaby. – zaśmiałam się i poklepałam Pita
po policzku. – Ja już mam swoją miłość.
Piotrek nie czekał długo. Obrócił mnie w swoją
stronę, dłonie ułożył na moich policzkach i czule mnie pocałował.
-No proszę was, nie przy ludziach. – usłyszeliśmy oburzenie
Paula, co wywołało lawinę śmiechu.
Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie w salonie.
Wcześniej uprzedziłam Amerykanina , aby pilnował swojego telefonu. Podziękował
mi za radę i włączył pudło zwane telewizją. Tak sobie siedzieliśmy do czasu, aż
nie usłyszeliśmy pukania do drzwi. Środkowy podniósł swoje szanowne cztery
litery i skierował się w stronę drzwi, które po chwili otworzył.
-Ania, ktoś do Ciebie. – zawołał mnie, ale w jego
głosie nie było słychać pewności, wręcz przeciwnie.
-Tak ? – podeszłam do niego i objęłam go, po czym
spojrzałam w stronę otwartych drzwi. –Co Pan tutaj robi ? Czego Pan chce ode
mnie ?!
-Proszę Cię, posłuchaj mnie, daj mi wszystko
wyjaśnić.. – złapał mnie za dłoń, ale wyrwałam ją z jego uścisku.
-Nie dociera do Pana to, że nie znam Pana ?! –
krzyknęłam chyba na cały hotel, ale nie to było dla mnie ważne. Poczułam, że w
oczach zbierają mi się łzy, a nawet Paul pojawił się za moimi plecami.
-Daj mi to wszystko wyjaśnić, proszę Cię. –
spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem.
-Kochanie, porozmawiaj. – Piotrek ujął moją twarz
w dłonie, a ja spojrzałam w jego oczy. Kiwnął jeszcze głową, musnął moje usta i
wraz z Paulem ruszył w stronę sypialni, gdzie po chwili się zamknęli.
-Czego Pan chce ? – spojrzałam na człowieka
stojącego w drzwiach.
-Mogę wejść ? – spojrzał na mnie i zrobił krok do
przodu. Niechętnie wpuściłam go do środka zamykając za nim drzwi.
-Więc dowiem się, czego Pan chce ode mnie ? –
zapytałam szorstko i weszłam do salonu, a zaraz za mną zrobił to mężczyzna.
-Proszę Cię, nie mów do mnie per Pan. – spojrzał na
mnie. – Jestem Twoim ojcem.
-Ja ojca nie mam, zginął parę lat temu. Proszę mi
tego nie wmawiać ! – krzyknęłam, a po moim policzku spłynęły pojedyncze łzy.
-Miałem wypadek, wiem że wiesz o tym. – podszedł bliżej
mnie. Chciał ująć moją dłoń w swoja, ale nie pozwoliłam mu na to. – Wtedy Twoja
matka myślała, że zmarłem, ale lekarze zawieźli mnie do szpitala, a stamtąd od
razu samolotem trafiłem do Holandii.
-Ale mnie nie interesują Pańskie wywody życiowe. –
spojrzałam na niego. Wyglądał dosłownie tak samo jak mój ojciec, ale przecież
nie mógł nim być.
-Jakiś czas temu Twoja matka dowiedziała się, że
żyję i chciała mi zapłacić, abym Cię nie szukał. Nie chciałem od niej żadnych
pieniędzy. – spojrzał w moje oczy. – Chciałem jedynie odnaleźć Ciebie.
-Więc dlaczego nie starał się Pan kontaktować z
nami z tej całej Holandii ?! Przecież telefony były, są i będą. – odsunęłam się
od niego.
-Myślisz, że nie próbowałem ? Chciałem się
dodzwonić do naszego domu, ale tam odbierał ktoś inny. – złapał moją dłoń.
-Po wypadku taty wyjechaliśmy do Niemiec.. –
niepewnie spojrzałam na niego.
-Widzisz, wszystko się klei. – mocniej ścisnął
moją dłoń. – Szukałem Cię odkąd przyjechałem do Polski.
-Trochę to Panu zeszło. – skrzywiłam się.
-Gdy Twoja matka się o tym dowiedziała robiła
wszystko, abym Cię nie odnalazł. – spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. – Wiedziała
od kilku miesięcy.
-Od kilku miesięcy ?! – po moich policzkach
spłynęły łzy.
-Tak.. Nie chciała, abym spotkał cię w Niemczech,
bo tam dotarłem do niej..
-Dlatego tak jej zależało, abym po stażu wróciła
do Polski. – przerwałam mu. – Ale ona przecież nie zrobiłaby mi tego.
-Nie znasz za dobrze swojej matki..
-Znam ją ! – ponownie mu przerwałam. – Nie potrafiłaby
mnie okłamać.
-Więc zadzwoń do niej i zobaczymy jaka jest
prawda. – sięgnął po telefon leżący na stoliku i podał mi go.
Nie zastanawiałam się długo. Gdy tylko odebrałam
od domniemanego ojca telefon od razu wykręciłam numer do mamy. Długo nie
czekałam. Po trzech sygnałach usłyszałam jej radosny głos.
-…
-Mamo.. – zaczęłam niepewnie.
-…
-Powiedz mi, czy to prawda ? Czy wiedziałaś o tym,
że ojciec żyje ?
-…
-Powiedz mi do cholery czy to jest prawda !
-..
Nie odpowiedziałam już na jej słowa. Po prostu
rozłączyłam się i rzuciłam telefonem opadając na podłogę. Po moich policzkach
spływały łzy. Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Obejrzałam się, a za mną
był Nowakowski. Mocno się do niego przytuliłam, co sprawiło, że jego koszula
była mokra od moich łez z każdą chwilą bardziej.
-Proszę stąd iść ! – krzyknęłam w stronę
mężczyzny, ale nie zareagował. – Wynoś się !
____________________________________________
Trochę krótkie, przepraszam. ;)
ale żeś wymyśliła z tym ojcem kurde, nie spodziewałabym się :D
OdpowiedzUsuńjak zwykleeeeeeeee genialnie Anno ♥
No ale mówiłam ci, że u mnie wszystko jest podane jak na tacy. ;D
UsuńDziękuję bardzo ! ;**
Moja reakcja na rodział?
OdpowiedzUsuń: oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo
Dziękuję za uwagę, pozdrawiam, świetny rozdział!
;-***
Ciesze się, że się podoba. ;D.
UsuńRównież pozdrawiam ! ;***
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;)
Cieszę się, że się podoba. ;>
UsuńChętnie zajrzę. ;)