niedziela, 6 stycznia 2013

67.





Rozdział 66



Nie dowierzałam własnym oczom. Co ona do cholery tutaj robi ?! Ja jej nie zapraszałam, więc po co tutaj przyjechała ? I skąd w ogóle wiedziała, że mieszkam u Nowakowskiego ? Odwróciłam głowę w stronę Piotrka, a ten złapał moją dłoń, po czym stanął bliżej mnie i objął mnie w pasie. Razem zeszliśmy z ostatniego stopnia. Zatrzymałam się w tym miejscu, w którym zeszłam ze schodów. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać.
-Zostać z Tobą ? – spojrzał na mnie z troską w oczach, a ja tylko przecząco kiwnęłam głową.
-Weź rodziców. – szepnęłam do niego, a ten po chwili spojrzał znacząco na Państwa Nowakowskich i już po chwili wyszli po schodach na górę.
-Córeczko.. – szepnęła w moją stronę.
-Odpuść sobie. – ominęłam ją i chciałam wejść do salonu, ale złapała mnie za nadgarstek.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi nic o tym, że była w szpitalu ? – spojrzała na mnie.
-Nie udawaj, że interesuje Cię to co się ze mną dzieje. – zaśmiałam się spoglądając jej prosto w oczy.
-Jesteś moją córką, zawsze interesuje mnie to, co się z Tobą dzieje. – wyrwałam się z jej uścisku.
-Zawsze ?! – krzyknęłam. – Szkoda, że nie twierdziłaś tak jak dowiedziałaś się, że mój ojciec żyje ! Wtedy miałaś mnie gdzieś wolałaś to zostawić dla siebie. A teraz nagle się o mnie martwisz ?! Żałosna jesteś !
-Dlaczego nie postarasz się mnie zrozumieć ? – spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
-A Ty dlaczego nie powiedziałaś mi o rzeczy, którą powinnam wiedzieć ?! – uniosłam głos i podeszłam do drzwi wyjściowych otwierając je. – Wyjdź stąd i daj mi spokój !
-Ale.. – nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Wynoś się ! – krzyknęłam.
Monika niechętnie podeszła do drzwi i złapała mnie za dłoń, ale od razu ją zabrałam. Jeszcze spojrzała w moje oczy, ale ja tylko szerzej otworzyłam drzwi i odwróciłam od niej wzrok. Wyszła z mieszkania Nowakowskiego, a ja tylko zatrzasnęłam za nią drzwi. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Mój wzrok spoczywał na jednym, obranym przeze mnie punkcie. Siedziałam bez ruchu, ale nie dane było mi tak siedzieć cały czas, bo ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam głowę do tyłu, a tak, ku mojemu zdziwieniu, stała mama Piotrka.
-Aniu.. – szepnęła siadając obok mnie.
-Przepraszam, za tą całą sytuacje. – odwróciłam wzrok w inną stronę, a po moich policzkach spłynęła pojedyncza łza.
-Nie masz za co mnie przepraszać. – niepewnie objęła mnie ramieniem. Nie ważne, że była to matka Piotrka, ważne, że mnie rozumiała.
Przytuliłam się do niej, a ona otarła mój policzek, po czym mocniej mnie przytuliła. Delikatnie się uśmiechnęłam. Najbardziej cieszył mnie fakt, że pani Katarzyna wreszcie mnie zaakceptowała. To cieszyło mnie najbardziej i teraz chciałam zrobić wszystko, aby tak zostało.
-Chciała Cię przeprosić za to, jak przy pierwszym spotkaniu Cię potraktowałam. – zaczęła, a ja spojrzałam na nią. – Nie znałam Cię, a Olka robiła wszystko, abym Cię znienawidziła. Wybaczysz mi ?
-Ale nie mam czego wybaczać. – delikatnie się uśmiechnęłam. – Nie jestem pamiętliwa i w sumie nie dziwię się pani.
-Dziękuję. – mama Piotrka ponownie się uśmiechnęła i objęła mnie ramieniem.
-Może zabierzemy się za kolację ? – podniosłam się, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Pani Katarzyna skinęła głową i razem z nią weszłam do kuchni. Postawiłyśmy na naleśniki z czekoladą i syropem klonowym lub serem i dżemem. Pani Nowakowska zabrała się za przygotowywanie ciasta na naleśniki, a ja za przygotowanie sera. Oczywiście na nic więcej liczyć nie mogłam, bo przecież wyszłam ze szpitala i nic mi nie można było robić. Usmażyłyśmy naleśniki, po czym wyjęłam z lodówki syrop klonowy i dżem, a z półki nutellę. Pani Katarzyna posmarowała część naleśników serem, drugą część dżemem, a ja ostatnią część nutellą. Przeniosłyśmy przygotowany posiłek do jadalni i ustawiłyśmy na stole, tak jak to zrobiłyśmy z przyniesionymi naczyniami.
-To ja pójdę po Piotrka. – posłałam w kierunku pani Nowakowskiej uśmiech, a ta skinęła głową i zabrała się za nalewanie soku.
Wyszłam na górę i ku mojemu zdziwieniu w pokoju Piotrka było pusty. Jak nie tam, to jedynie w jednym miejscu mógł być. Weszłam do pokoju, w którym zazwyczaj odstresowywał się spędzając czas na graniu. Jak to cudownie wyglądało: syn wraz z ojcem grający w jakieś denne i bezsensowne gry.
-Przepraszam, czy mogę przeszkodzić ? – spojrzałam na nich siedzących na podłodze.
-Później, później. – pan Krzysztof machnął ręką.
-Ok. – westchnęłam. – To zjemy same naleśniki.
Wiedziałam, że to podziała. Wyszłam z pokoju, a tuż za drzwiami Nowakowski i Nowakowski senior mnie ominęli i jak na skrzydłach polecieli do jadalni ! Zeszłam zaraz za nimi, tylko spokojnie i bez przepychanek. Zajęłam miejsce tuż obok Piotrka. Każdy wzajemnie życzył sobie smacznego i zabraliśmy się za jedzenie. Ja oczywiście nie mogłam za dużo zjeść, przecież obowiązywała mnie dieta.. Ale przecież jeden naleśnik mi nie zaszkodzi. Postawiłam więc na tego z dżemem. Każdy spokojnie zjadł kolację i postanowiłam, że posprzątam wszystkie brudne naczynia.
-Aniu, zostaw to, Piotrek posprząta. – pani Katarzyna spojrzała na Nowakowskiego. – Prawda Piotruś ?
-Oczywiście. – środkowy sztucznie się uśmiechnął.
-To ja pójdę na górę, położę się. – posłałam w kierunku rodziców Piotrka uśmiech i wstałam kierując się dochodów.
Na górze od razu weszłam do pokoju siatkarza, po czym zamknęłam drzwi i weszłam do łazienki. Tam zmyłam makijaż i wzięłam długą, relaksacyjną kąpiel. Gdy poczułam, że woda robi się chłodniejsza wyszłam z wanny wypuszczając ją. Otarłam ciało ręcznikiem i ubrałam uprzednio przyniesioną pidżamę, po czym wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka. Spojrzałam jeszcze w lusterko i wyszłam do sypialni, a tam już był Piotrek. Wszedł zaraz za mną do łazienki i wyszedł z niej jeszcze szybciej. Wskoczył na łóżko i przyciągnął mnie do siebie obejmując.
-Niech oni już pojadą. – westchnął błądząc dłonią po moim ramieniu.
-A co mamusia już Ci przeszkadza ? – zaśmiałam się.
Nie odpowiedział. Po chwili znalazł się tuż nade mną i przywarł do mojego ciała. Cwaniacko się uśmiechnął i musnął moje usta.
-Czas wcielić w życie plan numer jeden. – ponownie musnął moje usta.
-Plan numer jeden ? – zapytałam pomiędzy pocałunkami, a ten tylko kiwnął głową. – Myślałam, że planem numer jeden będzie ślub.
Piotrek spojrzał na mnie niedowierzając. Nie mógł pewnie uwierzyć w to co mówię. Sama nie potrafiłam zrozumieć tego, że poruszyłam temat ślubu, ale co tam, raz się żyje, prawda ?
-Ślub możemy wziąć nawet jutro. – wyszczerzył się. – Ignaczaków weźmiemy na świadków i pójdziemy do księdza. Tak po kryjomu, co Ty na to ?



____________________________________________________
Na wstępie przepraszam, że taki krótki, ale nie jestem w stanie napisać czegoś dłuższego.
Wiem, ostatnio nie dodawałam tutaj rozdziałów, jak i na drugiego bloga.
Ale złapała mnie taka grypa, że nie byłam w stanie podnieść się nawet z łóżka i włączyć laptopa.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;)



12 komentarzy:

  1. wybaczamy, wracaj szybko do zdrowia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już lepiej, więc mam nadzieję, że nadrobię tą swoją nieobecność. ;)

      Usuń
  2. ŚLUB, ŚLUB, ŚLUB, ŚLUB?! *__* TAK, TAK, TAK, TAK! :D

    Wracaj do zdrowia!! ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tam nie wiem co będzie z tego ślubu. ;D
      I powoli wracam, z naciskiem na POWOLI. ;D

      Usuń
  3. o tak, w końcu ślub :D

    zapraszam do siebie : ( siatkarze-Skra )
    maybevolleylove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. taktaktaktak jestem za ślubem ! :DD



    genialna Anna ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy taka genialna. ;D

      Usuń
    2. Genialna i owszem! :D i zdrowiej mi tam bo tak smutno jak nie ma z kim wieczorem pogadac o wszystkim i niczym ♥

      Usuń
    3. Zdrowieje, zdrowieje. ;-*. I tak, wiem, że smutno, czuje to samo! ;<. Ale nie martw się, środowy mecz obgadamy! ;D. ;-*

      Usuń
  5. Świetne napisz szybko następny ;pp

    OdpowiedzUsuń