Rozdział 67
Z niedowierzaniem wpatrywałam się w
uradowanego Nowakowskiego. On chyba naprawdę chciał wziąć ślub po kryjomu. No
tak, wszystko ładnie pięknie. Ale gdzie biała suknia ? Gdzie dziewczynki idące
za mną i sypiące płatki róż? No gdzie to wszystko. Nie chciałam tak. Chciałam,
aby wszystko było idealnie. Nauki przedmałżeńskie i ten wspaniały czas
oczekiwania na ten upragniony, jedyny w życiu dzień.
-Aniu, coś nie tak ? – odgarnął
niesforne włosy z mojej twarzy.
-Nie, nic. – wysiliłam się na uśmiech. –
Śpij.
Odepchnęłam go od siebie i odwróciłam
się do niego plecami, po czym okryłam się kołdrą. Wzrok wbiłam w jeden punkt.
Poczułam jeszcze jak obejmuje mnie ramieniem i składa delikatny pocałunek na
moim policzku. Nie wiedziałam, dlaczego on chciał aby ten ślub nie był taki jak
powinien. Nie chciałam ukrywać tego przed znajomymi, jedynie przed mediami.
Przecież oni nie muszą wiedzieć. Miliony takich myśli krążyło mi po głowie, co
sprawiło, że nie mogłam zasnąć. Senność znużyła mnie dopiero około godziny
trzeciej nad ranem.
***
Rano poczułam jak Piotrek delikatnie
muska mój policzek. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego delikatnie się
uśmiechając. Sam widok Nowakowskiego z samego rana sprawiał, że uśmiech
pojawiał się na twarzy, a tym bardziej jego delikatny dotyk i ten ciepły uśmiech,
którym każdego poranka mnie obdarowuje.
-Wstawaj. – szepnął i musnął mój
policzek.
Przetarłam oczy i odwzajemniłam jego
muśnięcie. Podniosłam się i wstałam kierując się do garderoby.
-Tylko szybko, bo wychodzimy po
śniadaniu ! – dotarł do mnie krzyk Piotrka.
Przegrzebałam swoje ubrania i wzięłam
pierwsze lepsze. Postawiłam na sukienkę w kwiatki i botki. W łazience ubrałam
się, zrobiłam delikatny makijaż i włosy przeczesałam, po czym delikatnie je
pokręciłam lokówką. Zadowolona ze swojej „pracy” wyszłam z łazienki. W sypialni
Piter czekał na mnie jak na zbawienie przyglądając się dwóm praktycznie identycznym
koszulą.
-Którą ? – spojrzał na mnie z proszącą
miną.
-Piotruś, w każdej świetnie wyglądasz. –
uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej niego.
-Ale ja nie wiem, no. – spuścił wzrok.
-Tę. – wzięłam do ręki tę w
biało-błękitną kratę. – Przeprasować Ci ją ?
-Jakbyś mogła. – wyszczerzył się.
Tylko westchnęłam, no bo przecież co on
by beze mnie zrobił. Łaziłby w wymiętych koszulach, bo przecież kto by mu kazał
samemu wziąć żelazko do ręki i przejechać nim kilka razy tam i z powrotem. Przecież
to sportowiec, no tak, jasne, mhm. Zeszłam na dół i weszłam do pralni, gdzie
znajdowała się deska do prasowania wraz z żelazkiem. Kilka razy przejechałam
nim po koszuli Nowakowskiego i wraz z nią wybiegłam po schodach i weszłam do
pokoju. Podałam ją swojemu Piotrkowi, a ten szybko ją na siebie narzucił.
Mówcie co chcecie, ale on to genialnie wygląda w koszuli w kratę, o !
-Dziękuję. – objął mnie w pasie i musnął
mój policzek.
Złapał mnie za dłoń i zbiegliśmy na dół.
Spieszyło mu się jak nie wiem, choć nie chciał mi zdradzić dlaczego. Zrobiłam
mu na śniadanie kanapki, a sobie zalałam musli truskawkowym jogurtem, czyli jak
dla mnie to ostatnimi czasy bardzo normalne śniadanie. Spokojnie zjadłam i oczywiście
musiałam czekać na tego Pana, któremu się tak bardzo spieszyło, bo wlekł się z
tym jedzeniem jak ślimak !
Wyszliśmy i wrócimy późno. Nie
czekajcie z obiadem. ;)
Zostawił taką oto karteczkę dla swoich
rodziców i wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego BMW, po czym odjechaliśmy. Po
kilkunastu dobrych minutach Piotrek zatrzymał samochód pod rzeszowską galerią
handlową. Spojrzałam na niego pytająco, a ten wyszczerzył się i wysiadł.
Obszedł samochód dookoła i otworzył drzwi od mojej strony, po czym podał mi rękę,
którą złapałam i wysiadłam.
-Po co tu przyjechaliśmy ? – splotłam swoje
palce z jego.
-Wybierzemy obrączki. – szeroko się uśmiechnął.
– A później jesteśmy umówieni z księdzem.
-Ale jak to ? – stanęłam w miejscu jak
wryta. – Nie chcę wszystkiego robić tak po kryjomu..
-Ale nic nie będzie po kryjomu. – objął mnie
ramieniem. – Później zrobimy listę gości, później pomyślimy nad świadkami.
-Widzę, że wszystko już zaplanowałeś. –
zaśmiałam się.
-No chciałaś, aby to był nasz plan numer
jeden, więc i tak będzie. – dał mi soczystego buziaka w policzek.
Weszliśmy do galerii, gdzie obraliśmy kierunek
„sklepy jubilerskie”. Przeszliśmy kilka, ale w żadnym nie znaleźliśmy odpowiednich
obrączek. Że też takim miejscu nie ma żadnych ciekawych obrączek, no kary godne
! Został nam ostatni, więc musieliśmy wejść też do niego. Sprzedawca pokazał
nam różne wzory i rodzaje, ale mi się od razu jedne rzuciły w oczy. Pokazałam
Piotrkowi, a on stwierdził, że są idealne. Sprzedawca zmierzył rozmiary naszych
palców i zapisał je sobie na karteczce.
-Jeszcze będzie na nich wygrawerowana
data ślubu. – spojrzał na mnie. – Ale to dodamy po spotkaniu z księdzem, dobrze
?
-Oczywiście, klient chce, klient żąda. –
miły pan posłał w naszym kierunku uśmiech.
-Dziękujemy, do widzenia. – powiedzieliśmy
chórem i wyszliśmy od jubilera.
Oczywiście opuściliśmy też galerię, bo
przecież dochodziła godzina czternasta, a na czternastą trzydzieści byliśmy umówieni
z księdzem. Wsiedliśmy do samochodu, a już po chwili znajdowaliśmy się poza
parkingiem. Po godzinie czternastej byliśmy już pod katedrą, gdzie mieliśmy
spotkanie z księdzem. Wysiedliśmy i poszliśmy na plebanie. Tam duchowny już na
nas czekał.
-Szczęść Boże. – posłaliśmy w kierunku
księdza uśmiech.
-Witam was dzieci drogie. – ksiądz skinieniem
ręki zaprosił nas do środka i pokazał na krzesła, abyśmy usiedli.
-Chcielibyśmy ustalić datę ślubu. –
Piotrek złapał mnie za dłoń i uśmiechnięty spojrzał na mnie.
-Czyli tak. – zaczął. – Musicie być
świadomi tego, że chcąc złączyć się świętym węzłem małżeńskim musicie być pewni
tego co do siebie czujecie i tego czy ufacie sobie wzajemnie, jak również tego,
czy jesteście na tyle dojrzali, aby spełnić wolę bożą, czyli zrodzenie i
wychowanie potomstwa.
-Jesteśmy. – odparliśmy jednogłośnie.
-Więc teraz możemy ustalić termin. –
ksiądz uśmiechnął się i otworzył swój zeszyt.
-Chcemy jak najszybciej. – spojrzałam na
duchownego.
-Więc.. – zaczął przekartkowywać zeszyt.
– Najbliższy wolny termin mam za trzy i pół miesiąca.
-A dokładniej ? – Piotrek ścisnął moją
dłoń.
-Dokładniej to osiemnastego grudnia. –
spojrzał na nas.
-Piotrek, latem będzie lepiej. –
szepnęłam do niego.
-Latem, latem.. – przekartkował kilka
stron dalej. – Mi będzie również pasowało osiemnastego maja. Ale to zależy od
Państwa.
-Bierzemy ten termin. – szeroko się
uśmiechnęłam.
Podaliśmy księdzu nazwiska, a on zapisał
je w swoim notesie. Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i
odjechaliśmy.
-To teraz do jubilera przekazać jaka
data ma być wygrawerowana. – wyszczerzył się.
Zatrzymał się na parkingu. Poszedł sam,
miałam dość chodzenia na dzisiaj. Spokojnie czekałam na Nowakowskiego w
samochodzie, przecież było pewne to, że jakieś fanki go oblegną. Ale ku mojemu
zdziwieniu wychodził z galerii wraz z załadowanym Lotmanem.
-Widzę, że niezłe zakupy zrobił. – zaśmiałam
się, a Piotrek tylko kiwnął z politowaniem głową.
Odjechaliśmy, a po drodze wstąpiliśmy
jeszcze do restauracji na obiad. Później poszliśmy pospacerować trochę po
mieście.
-No to Pani Nowakowska. – Piotrek uśmiechnął
się.
-Panie Nowakowski. – stanęłam naprzeciw niego.
– Mi do tego jeszcze trochę brakuje.
-Ale już niedługo. – wyszczerzył się i
musnął moje usta, po czym pociągnął w kierunku pobliskiej ławki.
Usiedliśmy na niej. Położyłam głowę na
ramieniu Nowakowskiego, a ten pocałował mnie we włosy.
-Aniu.. – szepnął, a ja uniosłam głowę i
spojrzałam na niego. – Żeby tradycji stało się zadość.. – wyciągnął z kieszeni
pudełeczko. Otworzył je i spojrzał w moje oczy. – Wyjdziesz za mnie ?
-Trochę na opak. – zaśmiałam się i wysunęłam
dłoń w jego kierunku. – Tak. – szepnęłam, a ten nasunął mi pierścionek na
palec, po czym pocałował mnie w dłoń i mocno
przytulił.
-Wracamy ? – spojrzałam na zegarek. –
Późno już, Twoi rodzice pewnie się martwią, a ja jestem zmęczona.
Nowakowski się zaśmiał i wstał, po czym
złapał mnie za dłoń i pomógł mi wstać. Spacerkiem doszliśmy do samochodu,
którym po chwili odjechaliśmy, a po kilkunastu minutach byliśmy już w mieszkaniu
Piotrka. Weszliśmy do środka.
-Mamo, tato ! – Piter zaczął wydzierać
się na cały dom.
-Coś się stało ?! – jego mamy wyraźnie
się zdenerwowała.
-Chcemy wam o czymś powiedzieć. –
środkowy złapał mnie za dłoń i spojrzeliśmy na jego rodziców, wyraźnie
zdezorientowanych.
________________________________________________
Mam nadzieję, że taki rozwój się podoba. ;>
łAAAA, JAK NAJBARDZIEJ PODOBA! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTe obrączki! *-* I oświadczyny! *-*
I wyobraziłam sobie obładowanego Lotmana, co mnie niezwykle rozbawiło. xDDD :D
Świetny rozdział i czekam z niecierpliwością na reakcję rodziców naszego Cichego. ;>
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
Obrączki jak obrączki, haha. ;D. No w sumiectaki Lotman to musi być zabawny widok. ^^. I cieszę się, że Ci się podoba. ;D.
UsuńRównież pozdraeiam! ;-**
O taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak *.* Mówiłam no! :D Ale jak coś znowu zamieszasz to uduszę no! :DD
OdpowiedzUsuńDuś śmiało, haha. ;D
Usuń