wtorek, 8 stycznia 2013

68.





Rozdział 67



Z niedowierzaniem wpatrywałam się w uradowanego Nowakowskiego. On chyba naprawdę chciał wziąć ślub po kryjomu. No tak, wszystko ładnie pięknie. Ale gdzie biała suknia ? Gdzie dziewczynki idące za mną i sypiące płatki róż? No gdzie to wszystko. Nie chciałam tak. Chciałam, aby wszystko było idealnie. Nauki przedmałżeńskie i ten wspaniały czas oczekiwania na ten upragniony, jedyny w życiu dzień.
-Aniu, coś nie tak ? – odgarnął niesforne włosy z mojej twarzy.
-Nie, nic. – wysiliłam się na uśmiech. – Śpij.
Odepchnęłam go od siebie i odwróciłam się do niego plecami, po czym okryłam się kołdrą. Wzrok wbiłam w jeden punkt. Poczułam jeszcze jak obejmuje mnie ramieniem i składa delikatny pocałunek na moim policzku. Nie wiedziałam, dlaczego on chciał aby ten ślub nie był taki jak powinien. Nie chciałam ukrywać tego przed znajomymi, jedynie przed mediami. Przecież oni nie muszą wiedzieć. Miliony takich myśli krążyło mi po głowie, co sprawiło, że nie mogłam zasnąć. Senność znużyła mnie dopiero około godziny trzeciej nad ranem.

***

Rano poczułam jak Piotrek delikatnie muska mój policzek. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając. Sam widok Nowakowskiego z samego rana sprawiał, że uśmiech pojawiał się na twarzy, a tym bardziej jego delikatny dotyk i ten ciepły uśmiech, którym każdego poranka mnie obdarowuje.
-Wstawaj. – szepnął i musnął mój policzek.
Przetarłam oczy i odwzajemniłam jego muśnięcie. Podniosłam się i wstałam kierując się do garderoby.
-Tylko szybko, bo wychodzimy po śniadaniu ! – dotarł do mnie krzyk Piotrka.
Przegrzebałam swoje ubrania i wzięłam pierwsze lepsze. Postawiłam na sukienkę w kwiatki i botki. W łazience ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i włosy przeczesałam, po czym delikatnie je pokręciłam lokówką. Zadowolona ze swojej „pracy” wyszłam z łazienki. W sypialni Piter czekał na mnie jak na zbawienie przyglądając się dwóm praktycznie identycznym koszulą.
-Którą ? – spojrzał na mnie z proszącą miną.
-Piotruś, w każdej świetnie wyglądasz. – uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej niego.
-Ale ja nie wiem, no. – spuścił wzrok.
-Tę. – wzięłam do ręki tę w biało-błękitną kratę. – Przeprasować Ci ją ?
-Jakbyś mogła. – wyszczerzył się.
Tylko westchnęłam, no bo przecież co on by beze mnie zrobił. Łaziłby w wymiętych koszulach, bo przecież kto by mu kazał samemu wziąć żelazko do ręki i przejechać nim kilka razy tam i z powrotem. Przecież to sportowiec, no tak, jasne, mhm. Zeszłam na dół i weszłam do pralni, gdzie znajdowała się deska do prasowania wraz z żelazkiem. Kilka razy przejechałam nim po koszuli Nowakowskiego i wraz z nią wybiegłam po schodach i weszłam do pokoju. Podałam ją swojemu Piotrkowi, a ten szybko ją na siebie narzucił. Mówcie co chcecie, ale on to genialnie wygląda w koszuli w kratę, o !
-Dziękuję. – objął mnie w pasie i musnął mój policzek.
Złapał mnie za dłoń i zbiegliśmy na dół. Spieszyło mu się jak nie wiem, choć nie chciał mi zdradzić dlaczego. Zrobiłam mu na śniadanie kanapki, a sobie zalałam musli truskawkowym jogurtem, czyli jak dla mnie to ostatnimi czasy bardzo normalne śniadanie. Spokojnie zjadłam i oczywiście musiałam czekać na tego Pana, któremu się tak bardzo spieszyło, bo wlekł się z tym jedzeniem jak ślimak !

Wyszliśmy i wrócimy późno. Nie czekajcie z obiadem. ;)

Zostawił taką oto karteczkę dla swoich rodziców i wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego BMW, po czym odjechaliśmy. Po kilkunastu dobrych minutach Piotrek zatrzymał samochód pod rzeszowską galerią handlową. Spojrzałam na niego pytająco, a ten wyszczerzył się i wysiadł. Obszedł samochód dookoła i otworzył drzwi od mojej strony, po czym podał mi rękę, którą złapałam i wysiadłam.
-Po co tu przyjechaliśmy ? – splotłam swoje palce z jego.
-Wybierzemy obrączki. – szeroko się uśmiechnął. – A później jesteśmy umówieni z księdzem.
-Ale jak to ? – stanęłam w miejscu jak wryta. – Nie chcę wszystkiego robić tak po kryjomu..
-Ale nic nie będzie po kryjomu. – objął mnie ramieniem. – Później zrobimy listę gości, później pomyślimy nad świadkami.
-Widzę, że wszystko już zaplanowałeś. – zaśmiałam się.
-No chciałaś, aby to był nasz plan numer jeden, więc i tak będzie. – dał mi soczystego buziaka w policzek.
Weszliśmy do galerii, gdzie obraliśmy kierunek „sklepy jubilerskie”. Przeszliśmy kilka, ale w żadnym nie znaleźliśmy odpowiednich obrączek. Że też takim miejscu nie ma żadnych ciekawych obrączek, no kary godne ! Został nam ostatni, więc musieliśmy wejść też do niego. Sprzedawca pokazał nam różne wzory i rodzaje, ale mi się od razu jedne rzuciły w oczy. Pokazałam Piotrkowi, a on stwierdził, że są idealne. Sprzedawca zmierzył rozmiary naszych palców i zapisał je sobie na karteczce.
-Jeszcze będzie na nich wygrawerowana data ślubu. – spojrzał na mnie. – Ale to dodamy po spotkaniu z księdzem, dobrze ?
-Oczywiście, klient chce, klient żąda. – miły pan posłał w naszym kierunku uśmiech.
-Dziękujemy, do widzenia. – powiedzieliśmy chórem i wyszliśmy od jubilera.
Oczywiście opuściliśmy też galerię, bo przecież dochodziła godzina czternasta, a na czternastą trzydzieści byliśmy umówieni z księdzem. Wsiedliśmy do samochodu, a już po chwili znajdowaliśmy się poza parkingiem. Po godzinie czternastej byliśmy już pod katedrą, gdzie mieliśmy spotkanie z księdzem. Wysiedliśmy i poszliśmy na plebanie. Tam duchowny już na nas czekał.
-Szczęść Boże. – posłaliśmy w kierunku księdza uśmiech.
-Witam was dzieci drogie. – ksiądz skinieniem ręki zaprosił nas do środka i pokazał na krzesła, abyśmy usiedli.
-Chcielibyśmy ustalić datę ślubu. – Piotrek złapał mnie za dłoń i uśmiechnięty spojrzał na mnie.
-Czyli tak. – zaczął. – Musicie być świadomi tego, że chcąc złączyć się świętym węzłem małżeńskim musicie być pewni tego co do siebie czujecie i tego czy ufacie sobie wzajemnie, jak również tego, czy jesteście na tyle dojrzali, aby spełnić wolę bożą, czyli zrodzenie i wychowanie potomstwa.
-Jesteśmy. – odparliśmy jednogłośnie.
-Więc teraz możemy ustalić termin. – ksiądz uśmiechnął się i otworzył swój zeszyt.
-Chcemy jak najszybciej. – spojrzałam na duchownego.
-Więc.. – zaczął przekartkowywać zeszyt. – Najbliższy wolny termin mam za trzy i pół miesiąca.
-A dokładniej ? – Piotrek ścisnął moją dłoń.
-Dokładniej to osiemnastego grudnia. – spojrzał na nas.
-Piotrek, latem będzie lepiej. – szepnęłam do niego.
-Latem, latem.. – przekartkował kilka stron dalej. – Mi będzie również pasowało osiemnastego maja. Ale to zależy od Państwa.
-Bierzemy ten termin. – szeroko się uśmiechnęłam.
Podaliśmy księdzu nazwiska, a on zapisał je w swoim notesie. Podziękowaliśmy mu i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-To teraz do jubilera przekazać jaka data ma być wygrawerowana. – wyszczerzył się.
Zatrzymał się na parkingu. Poszedł sam, miałam dość chodzenia na dzisiaj. Spokojnie czekałam na Nowakowskiego w samochodzie, przecież było pewne to, że jakieś fanki go oblegną. Ale ku mojemu zdziwieniu wychodził z galerii wraz z załadowanym Lotmanem.
-Widzę, że niezłe zakupy zrobił. – zaśmiałam się, a Piotrek tylko kiwnął z politowaniem głową.
Odjechaliśmy, a po drodze wstąpiliśmy jeszcze do restauracji na obiad. Później poszliśmy pospacerować trochę po mieście.
-No to Pani Nowakowska. – Piotrek uśmiechnął się.
-Panie Nowakowski. – stanęłam naprzeciw niego. – Mi do tego jeszcze trochę brakuje.
-Ale już niedługo. – wyszczerzył się i musnął moje usta, po czym pociągnął w kierunku pobliskiej ławki.
Usiedliśmy na niej. Położyłam głowę na ramieniu Nowakowskiego, a ten pocałował mnie we włosy.
-Aniu.. – szepnął, a ja uniosłam głowę i spojrzałam na niego. – Żeby tradycji stało się zadość.. – wyciągnął z kieszeni pudełeczko. Otworzył je i spojrzał w moje oczy. – Wyjdziesz za mnie ?
-Trochę na opak. – zaśmiałam się i wysunęłam dłoń w jego kierunku. – Tak. – szepnęłam, a ten nasunął mi pierścionek na palec, po czym pocałował mnie w dłoń i mocno  przytulił.
-Wracamy ? – spojrzałam na zegarek. – Późno już, Twoi rodzice pewnie się martwią, a ja jestem zmęczona.
Nowakowski się zaśmiał i wstał, po czym złapał mnie za dłoń i pomógł mi wstać. Spacerkiem doszliśmy do samochodu, którym po chwili odjechaliśmy, a po kilkunastu minutach byliśmy już w mieszkaniu Piotrka. Weszliśmy do środka.
-Mamo, tato ! – Piter zaczął wydzierać się na cały dom.
-Coś się stało ?! – jego mamy wyraźnie się zdenerwowała.
-Chcemy wam o czymś powiedzieć. – środkowy złapał mnie za dłoń i spojrzeliśmy na jego rodziców, wyraźnie zdezorientowanych.



________________________________________________
Mam nadzieję, że taki rozwój się podoba. ;>


4 komentarze:

  1. łAAAA, JAK NAJBARDZIEJ PODOBA! ♥♥♥
    Te obrączki! *-* I oświadczyny! *-*
    I wyobraziłam sobie obładowanego Lotmana, co mnie niezwykle rozbawiło. xDDD :D
    Świetny rozdział i czekam z niecierpliwością na reakcję rodziców naszego Cichego. ;>
    Pozdrawiam serdecznie! ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obrączki jak obrączki, haha. ;D. No w sumiectaki Lotman to musi być zabawny widok. ^^. I cieszę się, że Ci się podoba. ;D.
      Również pozdraeiam! ;-**

      Usuń
  2. O taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak *.* Mówiłam no! :D Ale jak coś znowu zamieszasz to uduszę no! :DD

    OdpowiedzUsuń